Macierzyństwo równa się bliskość. Bez dwóch zdań. To dla mnie najważniejszy i najpiękniejszy element rodzicielstwa. Nie wyobrażam sobie wychowania dzieci bez przytuleń, buziaków i dotyku. Jest jednak coś co sprawia, że pierwsze miesiące w byciu mamą dopełnia jeden z najpiękniejszych momentów jakim jest karmienie piersią. To najbardziej intymna chwila między mamą a dzieckiem. To taka bliskość, której nie można z niczym porównać. Jako mama dwóch córek mam za sobą pełen wachlarz doświadczeń związanych z karmieniem piersią. Oczywiście tak jak wszystkie inne aspekty macierzyństwa, jest to zupełnie indywidualna decyzja każdej mamy, która należy tylko do niej. Ja postanowiłam spróbować, choć łatwo nie było.
Kiedy urodziła się Nadia, nie miałam pojęcia jak to ma wszystko wyglądać. Byłam w tym temacie totalnym laikiem. Nie wiedziałam tak naprawdę czego mogę się spodziewać. Pierwsze tygodnie nie były łatwe, miałam nadmiar pokarmu, ciężko było mi uregulować laktację. Nadia nie przybierała na wadze. Zaczęły się schody. Potem było tylko gorzej, pojawiły się kolki. Ciągły płacz i niepokój. Wszelkie domowe sposoby zawiodły. Nic nie działało. Miałam wrażenie już, że to się nigdy nie skończy. Mówi się, że kolka to sto dni płaczu. Dla mnie to była cała wieczność. Nie poddawałam się. Jednak w głowie miałam, że nie chcę się zmuszać. Nie chciałam robić czegoś na siłę, bardzo schudłam a ona wciąż płakała. Niestety nasze karmienie skończyło się kiedy Nadia miała cztery miesiące. Mało pamiętam z tego okresu poza płaczem. Żałowałam, że trwało to tak krótko, jednak kiedy płacz ucichł nareszcie zaczęłam cieszyć się prawdziwym macierzyństwem.
Będąc w drugiej ciąży niczego sobie nie zakładałam. Chciałam karmić piersią, ale stwierdziłam, że nic na siłę. Po urodzeniu Gai wszystko potoczyło się zupełnie naturalnie. Mimo nowej sytuacji w domu, zmęczenia i obowiązków ja byłam zupełnie spokojna. Ponoć laktacja ''siedzi'' w głowie i chyba coś w tym jest, bo miałam wrażenie że im bardziej ja jestem spokojna, tym łatwiej przychodzi mi karmienie piersią. W pierwszych tygodniach bardzo pomogły mi domowe sposoby. Ciepłe prysznice, częstsze przystawianie i ziołowe herbatki. Te w pełni naturalne zioła, świetnie wspomagają laktację, zwłaszcza w jej pierwszym etapie. Składniki ziół takie jak owoc anyżu czy kopru włoskiego korzystnie wpływają na zwiększenie laktacji ( wydzielanie mleka u mamy ) melisa pomaga nie tylko ją uregulować, ale nieco wyciszyć emocje, które często towarzyszą zmęczonej i zdenerwowanej mamie. Świetnie wspomaga również spokojny sen. Natomiast lipa pomoże nam się odprężyć i zrelaksować. Pamiętam, że piłam je raz - dwa razy dziennie i naprawdę mi pomogły. Dziś Gaja ma już prawie dziesięć miesięcy, a nasza mleczna droga trwa nadal. Oczywiście po drodze miałyśmy kilka zawirowań, jednak nie poddałyśmy się i obie jesteśmy szczęśliwe. Nie wiem jak długo chcę karmić, myślałam o roku jednak chyba ciężko będzie mi się z nią rozstać. Na razie cieszę się tymi chwilami, których niedługo będzie mi brakowało. A jak było u Was? Jak wyglądały Wasze historie?
Post powstał we współpracy z marką Lactosan - Herbapol Lublin
fot . tata - michalobrzut.com
chusta do karmienia - mama bear
fot . tata - michalobrzut.com
chusta do karmienia - mama bear
Pięknie! Gratuluję wytrwałości, sama wiem że nie jest łatwo. Karmię już 19 mięsiecy :) Dużo zdrówka dla Was! <3
OdpowiedzUsuńbrawo! no u nas bywało różnie na szczęście teraz jest inaczej, spokojniej zatem mam nadzieję, że jeszcze trochę ta droga mleczna potrwa:)
UsuńU mnie było dokładnie to samo. Karmienie córki to była meczarnia i po 3 miesiącach skończyłyśmy, syn natomiast to urodzony ssak i od początku nie było żadnych problemów. Teraz karmienie to przyjemność i wygoda. Również planowałam karmić rok ale ma już 10 miesięcy i chyba potrwa to nieco dłużej ��
OdpowiedzUsuńto przybijam mleczną piątkę :)))
UsuńKarmilam corke 25 miesiecy- bardzo dlugo. Ale wiem ze przy drugim dziecku bym inaczej niezrobila.
OdpowiedzUsuńwoow! naprawdę gratuluję również wytrwałości :)
UsuńGratuluję, my karmimy sie juz rok i końca nie widać... Nie gra mi jednak coś w Twoim wpisie... Piszesz o koprze włoskim, ktory jest ziolem nie wskazanym podczas laktacji! Zachecam do zapoznanaia sie z najnowszymi badaniami na ten temat :)
OdpowiedzUsuń:) naprawdę ? hmm ja piłam przy obu dziewczynkach i nigdy nic się nie zdarzyło ale dobrze wiedzieć, dziękuje :)
UsuńU nas już ponad 10mc i końca nie widać, nie wyobrażam sobie skończyć z kp, ale wracam do pracy i niestety biedzie ciut rzadziej bo póki co, co 2h :D
OdpowiedzUsuńKoper włoski usprawnia trawienie. To produkt, który jest stosowany od lat przez wszystkie pokolenia. Ja też nie miewałam po nim żadnych złych objawów. Pozdrawiam wszystkie dzielnie karmiące. ;)
OdpowiedzUsuńno właśnie ja też go normalnie stosowałam :)
UsuńTeż popijam Lactosan, czasem 2 czasem 3 herbatki dziennie. A mleko płynie aż miło :)
OdpowiedzUsuńTwoja koszula!
OdpowiedzUsuńŚwietne to cuś w gwiazdeczki
OdpowiedzUsuń