poniedziałek, 9 kwietnia 2018

#karmienietonieproblem

Nie znam kobiety, której nie zmieniło macierzyństwo. Czasem w większym, czasem w mniejszym stopniu ale zawsze. Mnie zmieniło bardzo. Kiedy zostałam mamą, świadomość odpowiedzialności za drugiego człowieka urosło do życiowego przedsięwzięcia. Nie ma takiej chwili bym się czegoś nie obawiała. Każdego dnia jako mama doświadczam wielu emocji. Od złości i bezsilności po ogrom wzruszenia i bezgranicznej miłości. 



Kiedy rodzi się mały człowiek, już nic nie jest takie samo. W jednym momencie zmienia się cały świat. Poczucie bliskości jakie się wtedy tworzy sprawia, że dostajesz nadprzyrodzonych mocy. Jednak czasem bywa i tak, że tej mocy zaczyna brakować. Zmęczenie, niewyspanie zwłaszcza w tych pierwszych tygodniach przysłania czasem radość z macierzyństwa. A kiedy dochodzą do tego problemy z karmieniem, zaczynają się schody.
Jako mama dwójki dzieci, doświadczyłam wielu różnych momentów, które sprawiły że stałam się dużo bardziej świadoma nie tylko jako mama ale także jako kobieta. Kiedy rodziła się Nadia nie miałam pojęcia jak będzie wyglądało moje macierzyństwo. Nie byłam wtedy gotowa na dziecko. Nie zdawałam sobie sprawy jak wiele będzie mnie to kosztowało poświęcenia i jak wiele zmieni się w moim życiu. Od samego początku starałam się radzić sobie z tym sama. Bywało różnie, jednak traktowałam to jako swoiste wyzwanie dlatego tak rzadko prosiłam o pomoc. Tak też było z karmieniem. Teraz z biegiem lat wiem, że nasza historia mogłaby trwać o wiele dłużej niż tylko 4 miesiące. Okraszona pięknymi chwilami a nie płaczem i bezradnością. Często słyszałam, że przy drugim dziecku jest inaczej, spokojniej. Tak było. Miałam też więcej cierpliwości, której wcześniej musiałam się nauczyć. Mając już pewne doświadczenie, do karmienia Gai podeszłam zupełnie na luzie. Nie robiłam nic wbrew sobie i wszystko potoczyło się zupełnie naturalnie. Nasza przygoda trwała 16 miesięcy i mimo, że już się skończyła  to temat jest mi wciąż bardzo bliski.

Jako ambasadorka marki Lovi ale przede wszystkim jako mama. Chciałabym Wam opowiedzieć o pewnej akcji, do której zostałam zaproszona. Temat karmienia piersią nie należy do łatwych. Sama wiem, że czasem ciężko przyznać się do swojej niewiedzy a jeszcze trudniej poprosić o pomoc. Jako mama starasz się zawsze stawać na wysokości zadania. Nauczona doświadczeniem wiem, że musisz czasem odpuścić bo przecież jesteś tylko człowiekiem. Karmienie to nie problem to akcja organizowana przez Lovi, która ma na celu pomóc młodym, często niedoświadczonym mamom w ich problemach z laktacją i karmieniem piersią. To akcja, która pomaga uświadomić kobietom, że czasem warto poprosić o pomoc i że kłopoty z karmieniem wcale nie muszą oznaczać jego końca. Marka zorganizowała bezpłatne konsultacje w poradniach w całej Polsce, które wspierają mamy w karmieniu piersią i w prawidłowym rozwoju ich dzieci.  

























KONKURS

W ramach akcji razem z marką Lovi przygotowałam dla Was konkurs, w którym do wygrania są dwa dwufazowe laktatory Expert. Chciałabym abyście napisały o początkach Waszego karmienia piersią a może właśnie spodziewacie się dziecka i dopiero zgłębiacie ten temat? Opiszcie swoje historie / przemyślenia a dwie z Was nagrodzimy dwoma zestawami laktatorów. Konkurs trwa przez cały tydzień do 16 stego kwietnia do końca dnia a wyniki ogłoszę dzień później na blogu pod wpisem konkursowym.



link do akcji Lovi - karmienie to nie problem


Dziękuję Wam za tyle pięknych, czasem zabawnych a czasem wzruszających historii!  Wśród tylu komentarzy wybrałam dwa, które w cudowny sposób pokazały jak wielka potrafi być miłość Ojców do swoich partnerek i dzieci.  Wybrane osoby proszę o kontakt mailowy nanuszkablog@gmail.com

Gratuluję!





autor : Wojciech Wojciechowski

Chyba jestem pierwszym (jedynym?) facetem biorącym udział w dyskusji. Rzadko się wypowiadam w takich dyskusjach, właściwie wcale. Zaglądam tu czasem bardziej przez ramię mojej żony niż jako stały bywalec, ale tym razem stwierdziłem, że może i ja powiem, jak to wygląda, choć z męskiego punktu widzenia. 
Moja żona od początku bardzo chciała karmić piersią. I wydawało mi się to zupełnie oczywiste. Wiedziałem z poradników, jakie czytaliśmy przed ciążą ile dobrego to wniesie w życie naszego Maluszka, ile to znaczy, jak duży wpływ ma to na jego rozwój. To nasze pierwsze dziecko, więc myśleliśmy, że jesteśmy przygotowani. Książkowo przygotowani. W szpitalu położne, kiedy poprosiłem o pomoc rzuciły od niechcenia "niech przykłada, dziecko się nauczy". Nikt nam nie zaproponował pomocy doradcy laktacyjnego, nikt nie wspierał. Ktoś z rodziny rzucił "niech podaje modyfikowane", ale moja żona jest uparta, nie było takiej opcji.
I wtedy zaczęło się dziać coś, na co przygotowany nie byłem. W żaden sposób. Czytałem o bólu, o porodzie, o nacinaniu krocza nawet, o cesarskim cięciu, o powikłaniach, o wszystkich za i przeciw różnych sposobów porodu, ale na to psychicznie nie byłem przygotowany. Ból, jaki karmienie sprawiało mojej żonie był nie do opisania dla mnie. Ok, może to my po prostu jesteśmy słabi, może Wy więcej zniesiecie. Ja myślałem, że skoro poród już za nami, to najgorszy ból jest już za nami. Łzy, o których początkowo myślałem, że są łzami szczęścia, a które były po prostu z bólu, zaciśnięte do karmienia zęby, popękane do krwi brodawki, które wyglądały tak strasznie...
Co mogę dziś powiedzieć? Jestem dumny. Dumny i wdzięczny mojej żonie za to, co zrobiła. Za to że dziś, cztery miesiące po tym wszystkim moja córka jest karmiona piersią, która nie jest obolała, poraniona. Za to, że teraz, kiedy żona ją karmi nie wylewa morza łez. Chcę zaznaczyć, że karmienie to nie problem. Potrzeba nam (rodzicom, bo nie tylko matki potrzebują tej pomocy, naprawdę!)tylko kogoś, kto nas wesprze, kto pokaże. 
Mam nadzieję, że akcja LOVI będzie miała naprawdę szeroki zasięg, trzymam za to kciuki! 

I za Was też oczywiście, drogie Mamy!






autor : koza 13944


Karmienie piersią wyobrażam sobie jako przeżycie jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne . Jako chwile pełne wzruszenia, gdy maluszkek patrzy i je ... Je by rosnąć, by wspierać swoją odporność . Wyobrażam sobie jako dumę! Dumę !
Moja żona przy pierwszym dziecku wiele płakała... czemu? bo najpierw dopadło ją zapalenie piersi a potem laktacja zanikła. Po wielu trudach nie udało jej się...a tak bardzo chciała. Nie mogłem patrzeć jak ze łzami w oczach spoglądała na kuzynki czy siostrę które karmiły piersią... to tak bardzo ją dotknęło, tak bardzo bolało. Może dziś, po latach, gdy weszły nowe opcje, laktatory elektroniczne coś by się zmieniło. 
Moje serce kołacza a dusza płaczę gdy widzę żonę z brzuszkiem, która zamiast cieszyć się płacze... płacze w poduszkę. Już wyczytuje na forach, grupach co robić w razie problemów. Czy drugi raz udźwignęłaby ciężar tego, że nie da rady karmić? Nie wiem! Obawiam się że mogłaby się załamać. To kobieta o wielkim sercu, która chce karmić, karmić swoim mlekiem które ma moc i które doda jej siły każdego dnia przy zajmowaniu się dziećmi.
Marzę by uleczyć jej duszę i pozwolić by odetchnęła z uglą, marzę by zobaczyć jej minę, gdy podaruje jej ten laktator Lovi.... jej mina? Bezcenna! Jej obawy zmaleją a wyczekiwanie tego dnia, nabierze nowego wymiaru. Dla mojej żony ważne jest karmienie piersią bo :

K KARMIENIE piersią jako karmienie MIŁOŚCIĄ sobie wyobrażam,
A AMBITNIE przy tym swego dziecka na zagrożenie nie narażam. 
R RATUJĄC zdrowie i odporność swego maluszka karmie naturalnie
M MAM dzięki tobie szansę by żonie wychodziło to niebanalnie !
I IDEALNE karmienie ? Nie da się tego przewidzieć ani zaplanować
E EKSTRAWAGANCKIE zachowanie dziecka trzeba przy tym szanować .
N NATURALNIE wyobrażam sobie to jako przeżycie nie z tej ziemi
I IDEALNA chwila, która już na zawsze moje smutne życie odmieni. 
E EFEKTEM czego będzie czuły wzrok maluszka i uśmiech jego błogi

P PRZEWRACAJĄCE i kopiące z radości jego malutkie nogi . 
I IDEALNE karmienie wyobrażam sobie jako spokojne pojenie miłością
E EKSTRA chwila, wzrok maluszka utkwoiony we mnie, co jest radością. 
R RADOSNE chwile, niesamowite przeżycie i od Lovi laktator
S SPEKTAKULARNEGO karmienia i pomocy w nim prowokator . 
I I tak właśnie chciałbym aby laktator powędrował w moje ręce
Ą .... by żona rozpędziła laktację i bym ja, jako tata, mógł karmić 

maluszka mlekiem odciągniętym, mlekiem które płynie miłością i słynie z spektakularnych właściwości ! 
Pozdrawiam 
zatroskany tata 

73 komentarze:

  1. Ewelina, za chwile mama trójki dzieci��
    Rozdział 1: Dramat
    Przy pierwszej córeczce karmienie to był dramat. H. potrafiła pic 40 min zrobić 15
    Min drzemki na mnie i znów pic 40 min. Mój ręczny laktator nie dawał rady odciągnąć nawet 40 ml. Max 20 ����‍♀️Blokada w głowie. 9 miesięcy nie wyszłam z domu. Skończyło się mała depresja.

    Rozdział 2: Nadzieja
    Synek, pił max 10 min, a potem 3h spał. Tak przez pierwsze 3 miesiące. Odpoczęłam, odżyłam, odnalazłam nadzieje ze można karmić i nie być ciagle w domu.

    Rozdzial 3: Będzie pięknie!
    Przy trzecim dziecku (po wykarmienie dwóch) nie dasz już sobie wmówić ze masz cienkie mleko, mało mleka albo złe karmisz. Przy trzecim dziecku mleko będzie płynąc bez względu na to czy będziesz akurat karmić czy będziesz odciągać na później - teraz będziesz robić to częściej bo wiesz ile znaczy dla Ciebie 60 min poza domem... dla spokoju ducha!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cztery lata temu stwierdzono mi guza w piersi, ale regularne badania, odstawienie tabletek-wszystko to powodowało, że on regularnie się zmniejszał (prawdopodobnie "karmiłam" go tabletkami antykoncepcyjnymi). Lekarka już wtedy kazała mi się nastawić na karmienie piersią mówiąc, że reszta tego, co z niego zostało wchłonie się on dzięki temu. "Żadne wyrzeczenie" - pomyślałam. I tak zawsze było dla mnie oczywiste, że będę karmić piersią. Zawsze zastanawiało mnie skąd taka nagonka na matki karmiące piersią. Skąd wzrok przechodniów, gdy młoda mama karmi dziecko na ławce w parku czy w galerii handlowej. Nigdy nie widziałam w tym nic strasznego, niezdrowego, czy oburzającego, bo najzwyczajniej w świecie karmienie piersią było dla mnie zupełnie normalne.
    Teraz jestem w ciąży. Dopiero teraz czytam i dowiaduję się, że karmienie piersią to nie przystawienie dziecka do piersi i już. Dopiero teraz zaczynam rozumieć, że jest to proces, którego i ja i dziecko musimy się nauczyć. Że karmienie piersią to, przynajmniej na początku, ciężka praca.
    Na szczęście wiem, że mam wokół siebie ludzi, kobiety, na które mogę liczyć i których nie muszę się wstydzić. Wiem, że mogę pytać, radzić się. Chcę karmić piersią. Chcę czuć tą bliskość, dać świadectwo. Wiem, że zrobię wszystko co w mojej mocy, by tak było, ale najpierw będę musiała nauczyć się po prostu odpuszczać. Nauczyć się tej cierpliwości, o której piszesz. Nauczyć się prosić o pomoc, korzystać z rad.
    Wszystko przede mną. Mam nadzieję, że to będzie piękna przygoda.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ola mama cudownej Zosi ❤
    Mam zaszczyt być juz mamą 4 miesiąc 😍 Początki karmienia były bardzo trudne dla mnie jak i dla małej.Miałam bardzo duży problem ponieważ popękały mi sutki :/ Przez to właśnie nie chciałam juz karmić piersią ale zaciskałam zęby i pomimo wielkiego bólu dalam rade i do dnia dzisiejszego karmie malutką dalej piersią ❤ Ta bliskość podczas karmienia przypomina mi bardzo to jak jeszcze byłam w ciąży i te pierwsze ruchy malutkiej to cos cudownego ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Karmienie piersią wydaję się być czymś najprostszym na swiecie a jednak wiele młodych mam ma z tym problem, podobnie wyglądały moje poczatki karmienia. Bolesne popękane brodawki, brak mleka i ciągle płaczące dziecko nie zachęca do karmienia. Ja jednak sie nie poddałam, walczyłam. Prawie nie spalam, nie mialam czasu na nic, ale za każdym razem kiedy patrzylam na moją córkę, która przy piersi odzyzkiwała poczucie bezpieczeństwa, to zadowolenie w jej pieknych oczkach dawały mi energie,zeby sie nie poddawac i dalej walczc o to aby karmic. I udało się! Karmię. Dużo sie od tych nerwowych początków zmieniło.uwielbiam karmić. To cudowny czas dla mnie i dla mojej córeczki. Jest to czas naszej bliskiści, wyciszenia. Nic innego wtedy sie nie liczy. Tylko ta cudowna więź. DZiewczyny warto walczyc o kazdą krople mleka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie karmienie piersią to wielkie wyzwanie. Będąc w ciąży zaplanowałam sobie, że będę karmiła piersią jak najdłużej. Nie mogłam się doczekać tego momentu. Chciałam być prawdziwą ,,Matką Polką". Jednak problemy zaczęły się już od samego początku- na sali porodowej synek nie chciał jeść, udało się dopiero za kolejnym podejściem. Następnie całą dobę spał i nie chciał ssać piersi. Prosiłam o pomoc personel szpitala-jednak moje prośby zostały zbagatelizowane- dodam, że to moje pierwsze dziecko:) Synek nie mógł złapać piersi, denerwował się, miałam wklęsłe brodawki. Przystawianie go do piersi - był to horror dla mnie i dla niego. Jadł z piersi tylko 2 tygodnie, ale był bardzo marudny, słabo przybierał na wadze. Położna zadecydowała, abym odciągała pokarm i dokarmiała butelką- i był to błąd mojego życia. Od tamtej pory syn całkowicie odrzucił pierś. Próbowałam wspólnie z położną wiele sposobów- nakładki też nie pomogły. Jedynym wyjściem było odciąganie mleka laktatorem i podawanie z butelki. I tak Karmię Piersią Inaczej już 5 miesięcy. Jest to dla mnie wielkie wyzwanie- każdą wolną chwilę spędzam an laktatorze, również w nocy wstaję co 3 godziny. Na szczęście mleka miałam zawsze sporo, także kryzysy omijały mnie. Walczę każdego dnia o każdą kroplę mleka-bo chcę karmić synka jak najdłużej.
    Jednak bardzo brakuje mi bliskości z dzieckiem przy piersi, czuję niedosyt-tak bardzo chciałam karmić piersią!!! Mimo wielu chwil zwątpienia nie poddaję się, bo wiem, że moje mleko jest najcenniejsze dla mojego dziecka. Laktator to mój przyjaciel 24 godziny na dobę, mam go zawsze przy sobie:) Jednak przykre jest to, że mimo tego, że wszędzie mówi się o karmieniu piersią jako najlepszą alternatywą w szpitalu nie otrzymałam żadnej pomocy w tym kierunku. Położne proponowały mi mieszankę dla synka. Odmówiłam i walczyłam sama- z mamami z sali, które karmiły piersią.
    Kocham mojego synka najbardziej na świecie i każdego dnia daję mu to co mam najcenniejsze-moje mleko, a on odwdzięcza mi się pięknym uśmiechem od samego rana!!! Karmienie piersią inaczej to też karmienie piersią, także nie czuję się absolutnie gorsza od innych mam!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem przyszłą Mamą. W kwietniu pierwszy raz przytulimy naszą córeczkę Marię Róże. Karmienie piersią to jedyna i niepowtarzalna więź, jaka może zaistnieć pomiędzy dzieckiem, a jego matką. Jest też, niestety powodem do wielu obaw i strachu dla przyszłych rodziców, szczególnie tych świeżo upieczonych. Ciesze się z akcji #karminietonieproblem, gdyż wiosna 2018 będzie najważniejszą w moim życiu i budowanie świadomości przyszłych mam jest bardzo ważne. Wierzę w moc karmienia piersią i mam nadzieje, że mleczna przygoda Marii i moja okaże się zwycięstwem ☺️

    OdpowiedzUsuń
  7. Zanim zostałam mamą karmienie wydawało mi się oczywiste. Cóż trudnego może przecież być w karmieniu, myślałam. W mojej głowie od zawsze była historia mojej mamy, która mówiła, że jak mnie przystawiła do piersi to aż jej włosy dęba stanęły taki byłam łakomczuch. Rzeczywistość mnie jednak zaskoczyła. Pierwsze tygodnie karmienia wiązały się z bólem, krwawieniem i wzmocnieniem skurczy macicy przy których leciały mi łzy. Na samą myśl o zbliżającym się karmieniu było mi słabo. Ale nie chciałam się poddać, choć dookoła wszyscy mówili, że nie warto. Przeczytałam wiele artykułów o tym jakie niesamowite jest mleko mamy-jak zmienia się dostosowując do potrzeb dziecka. Jakże mogłabym się poddać i nie zaoferować takiego wspaniałego wynalazku jakim obdarzyła nas matka natura? Zacisnęłam zęby, wiele razy, zdarzały się dni że siedziałam po 20h z córką u piersi, czułam się jak krowa, która straciła swoją kobiecość. Miałam chwile zwątpienie, czy naprawdę warto? Przecież dzieci jedzą mieszanki i żyją...Ale potem sobie przypominałam to co odkryłam, to jakie niesamowite jest mleko mamy, że robię to dla swojego dziecka. Zamykałam oczy, brałam głęboki wdech, DAM RADĘ! Kiedy myślałam, że wychodzimy na prostą pojawiły się zatory. I chyba tylko laktator uratował mnie wtedy od szaleństwa, w tych pełnych bólu dniach. Nie obyło się u nas bez wizyty w poradni laktacyjnej, w chwili największego kryzysu. Nie sądziłam, że coś tak naturalnego może być takim wyzwaniem.
    Ale jak to mówią po każdej burzy wychodzi słońce. I choć czasem były skoki rozwojowe i kryzysy wracały to jednak promienie słońca oświetlały nam naszą mleczną drogę. Karmienie prócz czysto fizjologicznego aspektu ma również dla mnie niesamowite znaczenie emocjonalne. Po kilku miesiącach po porodzie stwierdzono u mnie depresje poporodową. Jej głównym objawem był brak więzi emocjonalnej z dzieckiem. Karmiłam dziecko, bo wiedziałam że tak trzeba i to jest dobre- to mówiła logiczna ja, ale nie mówiło tego moje serce. To trwało prawie rok.
    Nagle, pewnego zwykłego dnia to miało ulec zmianie. Do końca życia zapamiętam wieczór kiedy karmiłam córeczkę, w domu było cicho i spokojnie. Było słychać tylko jej spokojne przełykanie. Taki zwykły, monotonny wieczór. Aż nagle moja córeczka przestała ssać i otworzyła oczy, spojrzała prosto na mnie i położyła swoją pulchną rączkę na moi sercu. W tym momencie pękła we mnie tama emocjonalna, która istniała od porodu i zakochałam się w swoim dziecku. Ona się tylko uśmiechnęła, z moją piersią w pyszczku, zamknęła oczy i dalej spokojnie ssała. A ja utonęłam w morzu matczynej miłości, o którym tak marzyłam odkąd ujrzałam II kreski na teście. To był moment okraszany magią i mlekiem ;) Tak więc dla mnie karmienie piersią było nie tylko cudownym doświadczeniem jako matki, która ofiaruje swojemu dziecku najlepszy pokarm, ale też drogą która wyprowadziła mnie z depresji.
    Teraz spodziewam się drugiego maluszka i nie ma dla mnie pytania "czy będę karmić piersią?" - to jest oczywiste. Wiem, że karmienie piersią to nie droga usłana różami. Wymaga poświęceń, trudu, nieraz wiąże się z bólem, zarwanymi nocami. Ale wiem też i to: KAŻDA NANOSEKUDNA TEMU POŚWIĘCONA JEST WARTA SWEJ CENNY. Karmienie piersią to doświadczenie tak unikatowe, wyjątkowe i stanowiące podwalinę niesamowitej więzi matka-dziecko, której nie da się niczym zastąpić. Mam nadzieję, że i Lovi będzie nam w tej nowej przygodzie towarzyszyć ♥️ Bo przecież karmienie jest miłością♥️

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam 41 lat, w Sierpniu po raz pierwszy zostane mama. Lata temu dowiedzialam sie ze nie moge miec dzieci, lata walki, prob i nieprzespanych, zaplakanych nocy za mna. Wreszcie zdecydowalam ze czas zamknac ten bolesny temat. Mamy z mezem dwa psy ktore jakos musialy nam wystarczyc. Pod koniec zeszlego roku zaczelam miec drobne problemy zdrowotne i myslalam ze zaczela sie moja menopauza, mozecie sobie wyobrazic jak wielki z mezem przezylismy szok kiedy okazalo sie ze jestem w ciazy. I tak oto stal sie cud i w sierpniu powitamy nasza coreczke. Poczatek byl bardzo ciezki lekarze nie dawali malej szans ale Bogu dzieki wszystko sie ulozylo dobrze i od kilku tygodni wreszcie sie mozemy w pelni cieszyc naszym szczesciem. i teraz dopiero zdalam sobie sprawe ze ja mam juz 41 lat, nigdy nie czulam sie staro az do teraz, bardzo chcialabym karmic moja coreczke piersia, jednak jednoczesnie sluchajac wszelakich opowiesci znajomych mlodszych i starszych Mam bardzo sie boje ze nie podolam, moje cialo w koncu nie ma 20 lat a na dodatek komentarze ze przeciez w moim wieku to powinnam wiedziec sa przykre. Nie chce zawiesc mojego malego cudu i juz teraz staram sie duzo o tym czytac i sie uczyc ale wszystko dopiero sie okaza w praktyce.Nie moge napisac tego z doswiadczenia ale wydaje mi sie ze karmienie piersia pomaga budowac niesamowita bliskosc I wiez miedzy mama i dzieciatkiem.
    Pozdrawiam serdecznie wszystkie przyszle I obecne mamy i zycze Wam duzo sily I wytrwalosci na codzien. Trzymajcie za mnie kciuki :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja dopiero zostanę mamą. Nasze wystarane, wyczekane maleństwo ładnie sobie rośnie a ja siedzę zakopana w książkach, poradnikach i stronach internetowych i staram się jak najlepiej przygotować do nowej roli. Oboje z mężem jesteśmy dziećmi butelkowymi, taka była chyba wtedy moda i czasy, że kobiety często szybko albo w ogóle rezygnowały z karmienia piersią. Więc tak jak moja mama jest wspaniała, kochana i wspierająca, tak w temacie karmienia piersią patrzy na mnie trochę jak na niepoczytalną, bo przecież "karmiąc piersią ruszyć się nigdzie nie da bez dziecka". A mi na karmieniu piersią szalenie zależy, bo będę mieć planowane cc ze wskazań medycznych. Już wiem, że maluch nie dostanie tych wszystkich dobrych bakterii podczas porodu naturalnego, dlatego tym bardziej chcę aby dostał wszystko co dobre razem z maminym mlekiem. Niedawno dowiedziałam się, że po planowanym cc laktacja czasem bywa problematyczna i trochę mnie to martwi, dlatego na pewno udam się jeszcze wcześniej do poradni laktacyjnej, może tam dowiem się co zrobić w sytuacji, jakby był problem :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zostałam mamą po raz pierwszy w styczniu. Oczywiście nie miałam pojęcia jak to będzie. Poród się opóźniał. Wyszły nowe wskazania lekarskie do cesarskiego cięcia. Razem z lekarzem prowadzącym zdecydowaliśmy się na zrobienie zabiegu zamiast czekania do naturalnego porodu. I tak się też stało. I co teraz z karmieniem piersią? Jak zacząć kiedy mój organizm nie wysłał sygnału że to już czas aby pobudzić laktację. Po dwóch godzinach zostałam przewieziona z sali pooperacyjnej i może po 5 minutach została przywieziona do mnie moja córeczka. I co dalej? Jak ją karmić kiedy nie mam pokarmu? Całe szczęście z pomocą przyszła położna. Powiedziała żebym się nie stresowała i przystawiała dziecko jak najczęściej i żebym się nie przejmowała. Pózniej przyszła też moja znajoma położna, która była przy moim porodzie i powiedziała, że na pewno mam pokarm ponieważ przed zabiegiem na ktg wyszły u mnie skurcze więc mam się rozluźnić i po prostu karmić. I faktycznie. Jak tylko przystawiłam dziecko do piersi ono zaczęło ssać i poleciał pokarm. Byłam przeszczęśliwa, że mogę karmić naturalnie. Problemy przyszły później. Po dwóch dniach karmienia dziecka tylko piersią moje sutki wolały o pomstę do nieba. Całe zgryzione, spuchnięte, popękane, obolałe. Każde karmienie było dla mnie katorgą. Płakałam z bólu i karmiłam. Wiedziałam, że póki nie zdobędę laktatora będę musiała cierpieć. Całe szczęście narzeczony przywiózł laktator po paru godzinach. Niestety odciąganie pokarmu też wiązało się z dyskomfortem. Wtedy na ratunek przyszła do mnie pielęgniarka laktacyjna. Nauczyła mnie prawidłowego karmienia piersią na nakładkach sylikonowych Lovi. Dzięki nim i dzięki kompresom z lekiem udało mi się wyleczyć poranione sutki a Nadia nauczyła się szeroko otwierać buźkę i prawidłowo jeść. Wychodząc ze szpitala myślałam, że jest to koniec moich przygód i już nic nie stanie mi na drodze w karmieniu piersią. Niestety jak bardzo się myliłam. Po trzech tygodniach zaczął zanikać mi pokarm. Stres który przechodziłam jako świeża mama zahamowywał mi laktację. Byłam rozdrażniona, krzyczałam, płakałam w łazience, wmawiałam sobie że jestem złą matką. Otoczenie nie było też dla mnie wyrozumiałe. Ja się nakręcałam, rozsypywałam psychicznie a córka płakała bo była głodna po każdym przystawianiu. Zdecydowałam się kupić mleko modyfikowane. Z jednej strony pomyslałam że to błąd. Że teraz to już na pewno zaniknie mi pokarm i tyle będzie ze wspólnej przygody z karmieniem. Z drugiej strony pomyslałam, że nie mogę za wszelką cenę pobudzać laktacji kiedy moje dziecko płacze. I zaczęłam dokarmiać. Chyba szczęście w nieszczęściu było takie, że Nadia nie lubi smoczków. Dlatego karmienie z butli było o wiele cięższe i bardziej pracochłonne. Przestałam się powoli przejmować tak wszystkim i pokarmu nagle zaczęło przybywać. Także przy skoku rozwojowym pojawiły się problemy ale na to już byłam dobrze przygotowana. Obyło się bez paniki ale nie bez marudzenia :) teraz już tylko karmię piersią, Nadia przybiera ładnie na wadze i jest szczęśliwa. Laktator towarzyszy mi teraz w szkole lub gdy nie chcę brać dziecka kiedy mam dużo biegania po Krakowie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bedac w pierwszej ciazy myslalam pewnie jak wiekszosc kobiet ze karmienie piersia jest bardzo proste. Gdy urodzil sie moj synek problem zaczal sie juz w szpitalu nieprawidlowe przystawienie do piersi, ktore bylo poczatkiem ogromu lez i bezradnosci. Moj synek tak bardzo chcial ssac piers ze poranil mi bardzo brodawki. Kazde karmienie to ogromny bol i morze lez moich i jego bo z bolu musialam robic przerwy w karmieniu a on sie bardzo denerwowal wtedy. Szukalam pomocy gdzie sie dalo.Zaczelismy od masci poprzez oklady i nakladki na piersi ... pokonalismy ten okropny bol i nasza droga mleczna trwala az 20.miesiecy bylam przeszczesliwa ze sie nie poddalam i ofiarowalam synkowi co moglam najlepszego.
    Nie dawno znow zostalam mama i bardzo sie balam ze znow beda trudnosci z karmieniem. Tym razem zmienilam podejscie do karmienia. Przede wszystkim bylam bardziej spokojna i cierpliwa. W szpitalu poprosilam o pomoc doradce laktacyjnego. Moj drugi synek slicznie zlapal piers i ladnie jadl nie powtorzyly sie problemy jak po pierwszym porodzie.Nasza przygoda juz trwa 6 tygodni mam nadzieje ze potrwa jeszcze dluzej niz pierwsza.
    Jestem szczesliwa ze moglam tego doswiadczyc.
    Marzena H.

    OdpowiedzUsuń
  12. Całkiem niedawno dowiedziałam się, że zostanę mamą. Od tamtej chwili towarzyszy mi istny koktajl emocji, na zmianę wielka radość i ogromny strach. Nigdy wcześniej się tak nie czułam. Dotychczasowe wyzwania i wydarzenia stały się zupełnie błahe. Odpowiedzialność za te nowe życie jest ogromna i z początku była bardzo przytłaczająca. Tak wielu rzeczy się obawiałam, także karmienia. Pomogły mi rozmowy z koleżankami, które też są w ciąży i innymi mamami. Okazało się, że nie jestem w tym odosobniona. Że strach i poczucie odpowiedzialności za tego małego człowieka także im się udzielały. I nie mijają, jednak schodzą na drugi plan, kiedy czuje się pierwsze ruchy dziecka, dotyka tego małego ciałka po raz pierwszy, karmi się je pierwszy raz w życiu, widzi pierwszy uśmiech, słyszy pierwsze "mama". To wszystko jeszcze przede mną i nie mogę się doczekać tych wszystkich pierwszych i kolejnych chwil. Dzięki rozmowom z innymi kobietami jestem spokojniejsza, że sobie poradzę. Czekam na ten przypływ miłości i mam nadzieję, że będę mogła karmić piersią jak najdłużej. A jeśli zdarzą się trudności zasięgnę pomocy, bardziej doświadczonych mam.

    OdpowiedzUsuń
  13. U nas historia trwala 22 miesiące koedy to dowiedzualam się że jestem w drugiej ciąży ( drugi dzidziuś już tuż tuż i zaraz będzie z nami ��). Początek tej historii był bardzo ciężki. Niby naturalną rzecz a jednak u nas okazało się że bez wsparcia specjalisty od laktacji ani rusz. Problem był prozaiczny, jak się okazało. Cierpiała przez 6 tygodni przechodzilysmy wszelkie konsultacje odnośnie zbyt krótkiego wedzidelka, przystawiania, budowy skutków itp itd. Okazało się że zwykła zmiana pozycji załatwiła u nas sprawę. Marianka Zalewska się mlekiem i nie była w stanie nadążyć ż przekonaniem co było spowodowane rym że układałam ja w pozycji horyzontalnej. To ż kolei powodowało że próbowała sobie pomóc poprzez wycofanie sutka w okolice podniebienia twardego co z kolei podraznialo przy każdym karmieniu sutek i powodowało ból i pęknięcia sutkow. Kiedy wybralam sie na konsultację laktacyjna poradzono mi żebym spróbowała przystawić Marianne w pozycji wertykalnej, tzn położyć ja na sobie i zaufać jej. Sama się przystawila i od tamtego wszystko było już tylko na dobrej drodze. Ani razu jej nie podałam butelki i jestem z tego dumna. Wytrwalam i każda z nas jest w stanie to zrobić! Naturalne karmienie jest super!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. początki karmienia były dla mnie nieco trudne a raczej bolesne na początku mleka miałam ile trzeba by nakarmić maluszka ale po dobie mój syn zamówił sobie tyle mleka że miałam dwa kamienie zamiast piersi już wtedy podejrzewano że będzie hiperlaktacja.
    Maluch ssal tak jak trzeba ale przez to że leciało za dużo mleka był cały w mleku i nie tylko on ja również byłam cała mokra od mleka jak sobie nie radził odsuwał się od piersi a z piersi leciała fontanna oblewajac deszczykiem mlecznym wszystko co było wokół w zasięgu Już wtedy musiałam odciągać trochę mleka dla uczucia ulgi inaczej byłby problem i tak w szpitalu miałam pierwszy zastój bo moj syn nie był w stanie pochłonąć tyle mleka. pamiętam że od poloznej dostałam buteleczki aby było na mleko bo przy karmieniu piersią z drugiej leciała różniez fontanna dzięki czemu miałam kąpiel mleczna niczym Kleopatra.
    z czasem syn sobie zaczął radzić ale i tak hiperlaktacja się utrzymuje dalej jakoś sobie radzimy ale w dalszym ciągu mamy kąpiele mleczne.

    OdpowiedzUsuń
  15. Trzy tygodnie temu urodziłam córeczkę. Niestety skończyło się cesarką na cito. Jak to po cc produkcja pokarmu się opóźniła. Córeczka jest z pogranicza donoszenia więc jej odruch ssania jest słabszy. W szpitalu karmienie było najcięższe. Mała szybko się niecierpliwi a mi z raną ciężko było skakać z łóżka na podłogę i spowrotem. Ale nie poddawałam się i jak najczęściej przystawiałam Hanię. W domu karmię na zmianę odciągniętym mlekiem i z piersi. Córeczka coraz częściej pije ode mnie. Wspólna nauka zajmuje dużo czasu, ale widać efekty �� Wiem że moje mleko jest dla Hani najlepsze ��

    OdpowiedzUsuń
  16. Za miesiąc juz się przekonam jak dużym wyzwaniem jest karmienie piersią. Obecnie piękne wyobrażenia mnie na fotelu z poduszeczką i maleństwem gryzą się z obawami: czy dam radę? Czy będę mieć mleko? Czy pojawią się dodatkowe problemy? Stres jest ogromny i każde wsparcie się przyda :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Dorota, mama cudownej, za chwilę rocznej Ninki ❤
    Od początku wiedziałam, że chcę karmić piersią, nie wyobrażałam sobie nawet innej opcji. Termin porodu miałam na 27.04.17. 19.04.17 na ostatniej wizycie przed porodem skierowanie do szpitala z powodu bardzo wysokiego ciśnienia. Potem szereg badań i decyzja o cc. Strach i ekscytacja mieszały się ze sobą. To już? Na sali podczas cc usłyszałam od mojej pani doktor, że decyzja o zabiegu byla podwójnie słuszna, bo Ninka miała ba pępowinie węzeł i przez to słabo przybierała na wadze w ostatnich tygoniach ciąży. Był smutek i żal, że nikt tego nie zauważył. Ale po chwili kiedy podano mi małą wszystko co złe odeszło, była tylko ona, piękna, zdrowa i moja. Pp powrocie na salę dostałam info, że małą będę mogła nakarmić jak poczuję się lepiej, bo "po cc nie można od razu". Z braku wiedzy w tamtym czasie przytaknęłam. Następnego dnia w odwiedziny przyszła szwagierka. Poszła zobaczyć małą i już po chwili przybiegła cała roztrzęsiona. "Nina leży sama w kojcu, zawinięta w kokon z....butlą w buzi! Bez żadnego nadzoru!". Kazałam jej szybko zabrać małą i przywieźć ją do mnie. Od tej chwili była już cały czas ze mną. Byłam wściekła, jak położne mogły podać małej mm bez mojej wiedzy i zgody?! Jak mogły zostawić niespełna jednodniowe dziecko samo z butlą w buzi w pozycji leżącej?! W odpowiedzi na te pytania usłyszałam tylko "Nie ona pierwsza tak jadła, a pani po cc karmić nie wolno przez 24h a dziecko przecież głodne!". Nie miałam siły kłócić się wtedy. Pozostawiona sama sobie podjęłam próbę przestawiania małej do piersi. Sama, bez opieki położnych i ich wsparcia. Płakałam z bólu, płakałam, bo byłam przekonana, że nie mam pokarmu. Moja siostra kiedy zobaczyła w jakim jestem stanie, zawołała jedną z położnych. "Siostra boi się, że nie ma pokarmu" powiedziała, na co owa położna bez pardonu podeszła do mnie, rozsunęła koszule i bez ceregieli ścisnęła mnie za sutek! "Jak nie ma jak ma! Niech nie przesadza! !". I to był ten moment. To był ten zapalnik. Nie wytrzymałam, wydarłam się na tę babę, wygarnęłam wszytko i....poczułam ulgę. Położna stwierdziła, że jestem niewychowana, a ona tylko chciała pomóc, po czym wyszła obrażona. Byłam jednocześnie zła i rozbawiona. Z jeszcze większą determinacją przystawiałam małą do piersi. Ssała coraz ładniej, a ja zaczęłam czytać. Że po ccapokarm może być później, że po cc karmienie jest trudniejsze, że na początku leci mało mleka, że trzeba cierpliwie przystawiać dziecko do piersi, i najważniejsze, że po cc dziecko można karmić od razu! Od razu!!! Mnie odebrano tę możliwość! Obrabowano mnie z niej z braku wiedzy lub prędzej z lenistwa, bo szanownym paniom położnym nie chciało się tracić czasu na pomoc w dostawianiu dziecka do piersi, bo ważniejsza była kawka i ploteczki. Mam o to ogromny żal ale jednocześnie jestem z siebie dumna. Że się nie poddałam, że mnie to nie złamało, choć niktnke wie ile łez mnie to kosztowało. Dumna, bo za raz minie rok, a ja dalej karmię moje małe szczęście i pogłębiam wiedzę o kp! Bo sama doszłam do tego wszystkiego. Bo kiedy moje piersi z dnia na dzień stały się flakowate i wydawało mi się, że nie mam już pokarmu, to zamiast się poddać, znów udowodniłam sobie, jak wielką my mamy mamy moc. Że taka sytuacja świadczy nie o braku pokarmu, a o stabilizacji laktacji. Byłam i jestem z siebie dumna, że podjęłam tę walkę i że ja wygrałam. I chciałabym aby każda obecna i przyszła mama czytając to wiedziała, jesteś wielka, masz moc i nie jesteś sama! Dasz radę, bo jak nie Ty to kto? Trzymam za Ciebie kciuki! Pozdrawiam wszystkie mamy ❤��

    OdpowiedzUsuń
  18. Pierwsza moja styczność z karmieniem piersią była jakieś 20 lat temu, gdy moja starsza siostra urodziła Syna. Ja sama jako 10 letnie dziecko widziałam jej płacz i zgrzytanie zębów gdy pojawiły sie zastoje, gorączka, ból, nawały i wszystkie inne z tym związane problemy. Wtedy pomagała jej nasza mama, a ja słuchałam i czerpałam tą wiedze.
    3,5 roku temu, sama urodziłam Syna, nie przyjmowałam do wiadomości, że mogłabym nie dać rady karmić piersią! Pielęgniarki mówiły ze mam wklęsłe brodawki i może nic z tego nie być, ale ja ich nie słuchałam! Uparłam się i koniec! Później pojawiły się wszystkie problemy, karmiłam Syna i płakałam jednoczesnie. Brodawka pogryziona do krwi. Pojawiły sie strupki, ktore zatykały mi kanaliki. Zastoje, pełne piersi i ból, którego nie można opisać.
    Na początku karmienie trwało w nieskończoność! Zgodnie z zaleceniami lekarzy, położnych karmić należało co 1,5-2 godzin od początku poprzedniego karmienia...z tym że moje dziecko przez 1,5 godziny jadło. Nie mogłam się doczekać kiedy w końcu będę czerpać z tego przyjemność. Trwało to jednak dość długo. Dopiero po 8 miesiącach mogłam sie tym nacieszyć. Po 14 miesiacach Syn postanowił, że już cycusia nie potrzebuje, a mi było tak przykro że pojawiła sie kolejna łezka.
    Niczego nie żałuję. Tego bólu, poświęcenia...teraz jestem w drugiej ciąży i przejdę to jeszcze raz choćbym miała stanąć na głowie!

    OdpowiedzUsuń
  19. Chyba jestem pierwszym (jedynym?) facetem biorącym udział w dyskusji. Rzadko się wypowiadam w takich dyskusjach, właściwie wcale. Zaglądam tu czasem bardziej przez ramię mojej żony niż jako stały bywalec, ale tym razem stwierdziłem, że może i ja powiem, jak to wygląda, choć z męskiego punktu widzenia.
    Moja żona od początku bardzo chciała karmić piersią. I wydawało mi się to zupełnie oczywiste. Wiedziałem z poradników, jakie czytaliśmy przed ciążą ile dobrego to wniesie w życie naszego Maluszka, ile to znaczy, jak duży wpływ ma to na jego rozwój. To nasze pierwsze dziecko, więc myśleliśmy, że jesteśmy przygotowani. Książkowo przygotowani. W szpitalu położne, kiedy poprosiłem o pomoc rzuciły od niechcenia "niech przykłada, dziecko się nauczy". Nikt nam nie zaproponował pomocy doradcy laktacyjnego, nikt nie wspierał. Ktoś z rodziny rzucił "niech podaje modyfikowane", ale moja żona jest uparta, nie było takiej opcji.
    I wtedy zaczęło się dziać coś, na co przygotowany nie byłem. W żaden sposób. Czytałem o bólu, o porodzie, o nacinaniu krocza nawet, o cesarskim cięciu, o powikłaniach, o wszystkich za i przeciw różnych sposobów porodu, ale na to psychicznie nie byłem przygotowany. Ból, jaki karmienie sprawiało mojej żonie był nie do opisania dla mnie. Ok, może to my po prostu jesteśmy słabi, może Wy więcej zniesiecie. Ja myślałem, że skoro poród już za nami, to najgorszy ból jest już za nami. Łzy, o których początkowo myślałem, że są łzami szczęścia, a które były po prostu z bólu, zaciśnięte do karmienia zęby, popękane do krwi brodawki, które wyglądały tak strasznie...
    Co mogę dziś powiedzieć? Jestem dumny. Dumny i wdzięczny mojej żonie za to, co zrobiła. Za to że dziś, cztery miesiące po tym wszystkim moja córka jest karmiona piersią, która nie jest obolała, poraniona. Za to, że teraz, kiedy żona ją karmi nie wylewa morza łez. Chcę zaznaczyć, że karmienie to nie problem. Potrzeba nam (rodzicom, bo nie tylko matki potrzebują tej pomocy, naprawdę!)tylko kogoś, kto nas wesprze, kto pokaże.
    Mam nadzieję, że akcja LOVI będzie miała naprawdę szeroki zasięg, trzymam za to kciuki!
    I za Was też oczywiście, drogie Mamy!

    OdpowiedzUsuń
  20. Piszę, jako mama niespełna 3letniej Zofii i 5tygodniowego Leona.
    Będąc  w ciąży, zarówno  jednej jak i drugiej zakładałam, że  będę karmiła piersią. Wydawało mi się  to takie naturalne, jakby nie mogło być inaczej. Zawodowo jako pediatra znam wszystkie medyczne korzyści z tego płynące, a jako mama poznałam emocjonalne aspekty karmienia piersią. Oczywiście jak to w życiu bywa, niczego nie można stuprocentowo planować. Karmienie starszej córki nie przychodziło mi łatwo. Non stop stresowałam się, że mam za mało pokarmu. Skrupulatnie analizowałam wszystko co jadłam, by przypadkiem jej nie zaszkodziło. Wypijałam litry herbatek laltacyjnych! A córcia słabo przybierala na wadze. W 4 tugodniu jej życia okazało się, iż ma obustronna dysplazję stawów biodrowych i to w dodatku w zaawansowanym stopniu. Mimo opieki świetnego specjalisty w głowie matki lekarki rodziły się mało optymistycznie scenariusze. (Dodam tylko, że teraz jest największym dzikusem w grupie żłobkowej, małą kaskaderką i trochę niegrzeczną baletnicą, a po dysplazji ani śladu!). Jak łatwo sie domyślić, stres nie służył laktacji. W dodatku karmienie piersią dziacka, które przez 20godzin dziennie ma założoną szynę Koszli na nóżkach nie było łatwe. Ale zawziełam się i powiedziałam, że będę karmić! Nie pomagały komentarze innych mam na forach internetowych, które  z racji dysplazji przestały karmić. Nie ma co ukrywać, było ciężko. O wszystkich pieknych pozycjach do karmienia mogłam zapomnieć. Nie raz były chwile zwątpienia i płaczu. Karmiłam córcię 7.miesiecy, jestem z tego bardzo dumna i uważam to za jeden z moich sukcesów! Z perspektywy czasu uważam, iż był to cudowny czac dla nas! Teraz, gdy na świat przyszedł Leon mam zupełnie inne podejście. Prawdą jest, że mamy przy kolejnych dzieciach są bardziej wyluzowane - choć niezawsze spokojniejsze :-) wraz z młodym kociakiem Lucjanem mam w domu całkiem wesołą gromadkę. A i obowiązków nie brakuje. Jednak karmienie przychodzi mi dużo latwiej, bez zbędnych stresów i rozmyślań. Zastanawiam się, czy to kwestia wiekszej ilości zajęć, nabytego doswiadczenia, mniej czasu? A może wszystko razem. Syn przybiera na wadze, jak na chłopaka przystało! Oczywiście mamy pierś jest aktualnie jego najlepszym przyjacielem. Nie wiem, jak to będzie wyglądało dalej, jak długo będę karmić. Jedno wiem, że każde dziecko jest inne i też każda przygoda z karmieniem wygląda inaczej.
    Dla mnie karmienie było i jest dopełnieniem macierzyństwa. Choć daleka jestem od krytykowania mam, które podjęły inną decyzję. 

    OdpowiedzUsuń
  21. Niebawem drugi raz mama zostanę
    Prawie 3 lata ma już moj skarb najwieksze kochanie.
    Wspólnie teraz z Laurką na Igorka czekamy
    I nad karmieniem i przewijaniem wspólnie sie zastanawoamy ����
    Pragne karmic piersią bo to cos wspanialego
    To najlepszy start dla organizmu malego
    To czesc siebie najlepsza dla dziecka mojego
    To cos naturalnego intymnego i wspaniałego.
    Laurki początki karmienia bardzo trudne byly
    Piersi bardzo bolaly oraz krwawiły
    Natlok mleka i moje nieudolne karmienie
    To pierwszych godzin wspólnych wielkie utrapienie
    Lecz sie nie poddałam i po raz setny wzięłam corcie małą
    Powoli siebie się ucząc w końcu się udało
    Nasza droga mleczna juz nie miała końca
    Karmiłam dniem i noca najdroższego brzdaca
    Choć nie jedną zlota rade o karmieniu usłyszałam
    Ze jestem za chuda, źle jadam , diety nie trzymałam
    Ze zle piersi chude mleko troskliwi radziki
    I wiecie co dziewczyny? Wszyscy się mylili.
    Nauczyłam sie coreczki i ona mnie poznała
    I wtedy nasza przyhoda mleczna była juz doskonala.
    Moje nieidealne piersi 9 miesięcy ja karmiły
    A chwile naszej bliskości magiczne i mistyczne były.
    Karmienie piersią jest czymś najwspanilszym przez naturę nam dane
    Namawiam wiec do niego każdą młodą mamę.
    Początki zawsze trudne bywają
    Lecz Ci wygrywaja ktorzy się nie poddają...

    OdpowiedzUsuń
  22. Jestem Ola, mama Wiktorka. Karmię 11 miesięcy❤
    Moja historia to przykład tego, że można karmić mimo wielu przeciwności losu. Jest 100% perfekcjonistką i u mnie wszystko musi być tak jak zaplanowałam. Tylko, że tym razem los dał mi prztyczka w nos.
    33 tydzień ciąży, piątek.
    W planach pakowanie torby ale to po weekendzie, w weekend może wybierzemy kolor wózka. Oo a to co odeszły mi wody? Nie no to chyba nie to ale dobra jedziemy do szpitala. Torba? No dobra coś tam mam już więc biorę co jest.
    Szpital.
    -Jak wszystko dobrze pójdzie to kilka dni będziemy powstrzymywać poród, żeby zdążyć podać sterydy na płuca dla synka. Za klika dni będzie Pani rodzić.
    Ja rodzić?!
    Witaj na świecie!
    5 dzień w szpitalu, sala przedporodowa. Czuje lekkie skurcze. Zaczynają się nasilać. Ok no to prysznic i jest lepiej. Zaraz będzie ktg ale jakoś długo czekam, w końcu podłączają. Nie dam rady dłużej, dołączają. Skurcze są niby ale na zapisie słabe. Przychodzi lekarka. - Pełne rozwarcie zabieramy na porodową. Godzinę i 15 minut później synek jest już na świecie!
    Problemy...
    Nie zdążyliśmy się nawet dobrze przywitać. Skóra do skóry nawet nie wchodziło w grę.
    7 punktów Apgar jak na wcześniaka to dużo, tak mówią. Ale pojawia się zamartwica, do tego zapalenie płuc. Chyba już tak dobrze nie jest. Chyba przeżywam szok. Dopiero rano dochodzę do siebie. Idę do synka. Śpi w najlepsze. Zaczepia mnie położna. Każe spróbować odciągnąć mleko. No tak! On przecież musi coś jeść! Ale piersi puste to gdzie te piękne karmienie z telewizji? Katuje się laktatorem kilkanaście razy na dobę. Podaję butelką bo nie ma mowy o wyjęciu z inkubatora. I tak przez 2 tygodnie. Nieudolne próby karmienia piersią. Jakoś pomóc nie ma komu. No i po co przecież pije z butelki...
    Dom
    Tu chyba jeszcze gorzej niż w szpitalu. Kompletnie nie wiem co robić. Szukam pomocy ale jakoś z kiepskim skutkiem. Karmię butelką i dokarmiam piersią z dnia na dzień jest coraz gorzej.
    Teraz albo nigdy!
    3 miesiące po porodzie. Synek bije i kopie, nie chce w ogóle jeść z piersi. Nie chce, żeby to był nasz koniec karmienia o ile tak mogę to nazwać. Ok, teraz albo nigdy. Butelka ląduje w koszu. Tydzień wiszenie na piersi i pokopane żebra ale jest nadzieja. Widać światełko w tunelu. W końcu jest tak jak być powinno od początku.
    Teraźniejszość
    Pogryzione sutki od wychodzących zębów, milion nocnych pobudek, cycuś jako lek na wszystko. I te wpatrzone oczy...
    No kurcze chyba to wszystko było warte tego widoku, kiedy po całym dniu ten mały łobuziak zasypia przytulony do piersi. Jeszcze długo rzeka mleka będzie płynąć zanim nasza mleczna przygoda się zakończy;-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Dnia 14 listopada 2017r. zostałam mamą! Był to najcudowniejszy i długo oczekiwany dzień! Ale zacznę od początku.

    Będąc w ciąży prawidłowo ruszyła produkcja mleka. Piersi dość szybko się powiększyły i były widoczne plamy siary na staniku. Cieszyłam się z tego powodu, chociaż nie do końca wierzyłam w karmienie piersią. A to tylko dlatego, że moja babcia, mama, siostra i znajome wokół karmiły mlekiem modyfikowanym. Babcia chyba nie chciała, mama podobno "nie miała" pokarmu, siostra miała poranione sutki i sprawiało jej to ból, natomiast znajome rodziły poprzez cesarskie cięcie i twierdziły, że nie miały w ogóle pokarmu- nie ruszył u nich proces laktacji.
    Mając w głowie te "najbliższe" historie, będąc prawie pewna, że ja też nie będę karmić wcale bądź krótko, zakupiłam prawie wszystko, co według mnie było potrzebne do karmienia mlekiem modyfikowanym. Nie miałam tylko mleka modyfikowanego. I teraz wiem, że to była dobra decyzja!
    Poród. Pierwsze próby przystawiania do piersi. Ból, krew, łzy. Nikt mi nie pokazał jak mam to robić. Pierwszej nocy moja mała płakała strasznie, była głodna a nie mogła chwycić piersi. Położna przyszła sprawdzić i w końcu pomóc. Zobaczyła poranione sutki, dała mi saszetki maści- lanoliny. Pomimo tego karmienie było bolesne. Otrzymałam kompresy kojące. Uf! Co za ulga! Widząc mój trud położna dała mi nakładkę tzw.kapturka!- dziękuję jej za to! Bo gdyby nie on, to raczej bym zwątpiła w karmienie piersią. Miesiąc czasu goiły się brodawki. Nie zdecydowałam się na zakup laktatora, ponieważ nie wiedziałam czy w ogóle będzie mi potrzebny. Przechodziłam dużo nawałów pokarmu, pełne i bolące piersi. Pod ciepłym prysznicem masowałam piersi by ulżyć, by pozbyć się nadmiaru. Położna środowiskowa pożyczyła mi swój laktator, bym odciagała do odczucia ulgi i to mleczko wlewała małej do kąpieli, to ona bardziej ubolewała nad mlekiem płynącym do kanalizacji. Nadal nie byłam przekonana do zafundowania sobie tego gadżetu. Wieczorów płaczu i miękkich piersi było dużo. Moja R. mogla by cały czas wisieć na piersi. Już wmawiałam sobie, że to koniec mlecznej przygody, mleko się skończyło i nie jestem w stanie jej wykarmić. Pewnego, następnego dnia powrócił nawał. Uradowana tym postanowiłam nie dawać za wygraną. I postanowiłam karmić do 6 miesiąca. Oddałam położnej laktator a wzamian znajoma pożyczyła mi swój. Przyszły dni w których musiałam wychodzić z domu bez dziecka. Rano odciagałam porcję dla niej i szybko załatwiałam sprawy. Po 3msc laktacja ustabilizowała się. Wizyta u pediatry a tu zonk! Dziecko za mało przybrało przez miesiąc, gdzie wcześniej miała po 1 kilogramowe przyrosty. Waga wskazała tylko 450g więcej. Po powrocie do domu zaczęłam pracować laktatorem, widziałam jednak, że to nie pomaga, walczyłam z częstym przystawianiem do piersi. Zmieniłam założenie- chcę karmić do roku! Wierzyłam, że częste pokarmy pomogły. Minął miesiąc. Kolejne sprawdzanie wagi i nagle jakby ktoś ścisnął mi serce! +200g. Napłynęły łzy i obwinianie się. Pediatra z uśmiechem na twarzy mówił: "mama nie ma mleka" i dał mleko modyfikowane. Nie godziłam się z tym, ale dla jej dobra chciałam podać. Przygotowałam mieszankę, podałam ją jej a tu NIESPODZIANKA- pogardziła tym mlekiem. Pić nie chciała. Miałam 3 podejścia i ani razu nie wypiła. To był dla mnie sygnał, że mam się nie poddawać, że ona potrzebuje mnie, mojej bliskości i wszystkiego dobrego płynącego z mleczka. Postanowiłam karmić ją do samoodstawienia, bo wiem, że w moim mleku jest wszystko co najlepsze, co moge jej podarować. Pracuję nadal z pożyczonym laktatorem (który za niedługo muszę oddać) i jestem niemal przekonana, że jestem laktoodporna, co za tym idzie o jakichkolwiek zapasach mleka nie ma mowy, pije znany specyfik ze słodem jęczmiennym i często się karmimy.
    Za tydzień kolejna wizyta i strach przed "wyrocznią".
    Miała być to historia początku karmienia piersią, ale według mnie 5 miesięcy to wcale nie długo- to dopiero początek.

    OdpowiedzUsuń
  24. Mama Lilianki, 4 miesiące.
    20h porodu, nagłe cięcie. Po 8godzinach przynoszą mojego skarba, kładą obok na łóżku i mówią "proszę nakarmić". Myślę sobie, nic trudnego. A jednak...
    Lili co prawda lizała sobie, przytulała się, myślałam, że tak to ma być. Mówią żeby przed porodem się wyspać, mają rację. Pierwsza noc i nieustający płacz. Ja ledwo się ruszam, córka się nie uspokaja. Przychodzi pielęgniarka i po prostu zabiera maleństwo na dokarmianie.
    Następny dzień musi być lepszy. A tu z rana przychodzi stara pielęgniara ganiąc mnie, ze nie wożę dziecka na karmienia mm. Stwierdziła że nie umiem karmić, scisnela piersi aż do bólu i wydała wyrok "mieszanka". Hormony, emocje, płacz, bol niewyspanie- wszystko wybuchło a ja razem z tym wielkim płaczem. Co ze mnie za mama, co nie umie podstawowej czynności?
    Przy pomocy młodej pielęgniarki udało się prawidłowo przystawic maleństwo. Radość trwała tylko dobę, kiedy każda próba karmienia to płacz dziecka i mamy. Poranione brodawki, krew, ulewanie krwią i zagryzanie zębów przy przystawianiu,okropny ból. Decyzja-laktatorze pomóż. Zamiast delikatnie wyplywajacego mleka-ból i krew.
    Ale kto jest silniejszy i wytrwalszy od mam? Po miesiacu karmienie z przyjemnością.
    Ale gdy mama chce wychodne albo wrocic na uczelnie - problem. Znowu. Mało pokarmu, dwa laktatory do niczego. Nie współpracują.
    I tak siedzimy razem i walczymy każdego dnia o każdą krople ale nie poddajemy się, wierząc że będzie lepiej. Ale zapowiada się na ząbki także chyba wrócimy do poczatku. Ale czego się nie robi dla córeczki która jest całym swiatem?
    Kazdy usmiech wynagradza każdy bol. A na smutki pomaga tylko cyc.
    Także nawet problem przy karmieniu to nie problem, damy radę.

    OdpowiedzUsuń
  25. Karmienie piersią, było to od zawsze moje marzenie !
    Bo po pierwszym nieudanym razie , jest to marzeń spełnienie,
    Zawsze mama moja podziw we mnie budziła ,
    Że czworo dzieci naturalnie wykarmiła,
    I to było dla mnie normalne i pewne całkowicie ,
    Że po porodzie przystawiasz dziecko i ono od razu pojmuje z piersi picie ,
    Los niestety plany moje zniwelował,
    O wszystkim dam zdecydował,
    O tym , że nie rodzilam naturalnym sposobem ,
    Cesarskie cięcie nie było moim wyborem ,
    Że z dzieciątkiem wszystko w porządku, byłam jednak szczęśliwa
    Gdy mleko w piersi się pojawiło , przyszła ta sądna godzina ,
    Że będę karmić piersią było to dla mnie coś pewnego ,
    Niestety, ciężko nam to szło, więc nic bardziej błędnego,
    Kiedy ssać moja dziecinka zaczęła,
    Choroba dla mamy się rozpoczęła ,
    Silne antybiotyki, piersią karmić mi nie pozwoliły,
    Długo to wszystko trwało i lekarze wręcz mi tego zabroniły,
    Tak więc syn mój nie poznal tej cudownej bliskości,
    Nie poznał smaku naturalnego pokarmu i płynących z tego wspaniałości,
    Przy każdej wizycie gości słyszałam pytania jak do prasy ...
    Nie karmisz? A czemu? I widziałam ten wzrok do plotek łasy.
    Sama czułam się źle tym faktem , że syna nie wykarmiłam,
    A każda źłe słowo , spojrzenie sprawiało , że jeszcze gorzej się czułam .
    Wlasnie urodziłam drugiego syna i nasza mleczna histora trwa tak niewiele,
    504 godziny , zaczęła się w nocy w niedziele,
    Ale już wywołuje u mnie mile wspomnienia ,
    Bliskości i ogromnej miłości, takiej do zatracenia!
    Pierwszy moment z synem zapamiętam do końca życia,
    Kiedy to położono mi go na brzuchu, a on zaraz szukał mleczka do spożycia😁
    I już się położne śmiały, że urodziłam mlekoholika małego,
    Non stop na piersi , cały dzień i noc wiszacego!
    I tak nam tez mija ta 505 godzina , mały pije
    A mama zakochana patrzy i jak połyka obserwuje ,
    Nawet jest pewna , że czasem widzi usmieszek malutki na jego twarzy ,
    Chce by wyrósł na cudownego i zdrowego człowieka, o niczym innym nie marzy!
    Także mimo że , narazie ciągiem nie przespała całej godziny,
    Piersi bolą, ledwo chodzi, to wszystko nieważne, zrobi wszystko dla tej kruszyny❤
    Duma rozpiera mame, że wyszło im te naturalne karmienie,
    Ze starszakiem nie wyszło , szło nam jak kosą o kamienie!
    Młodszy natomiast pije duzo , jakby chciał za ich dwoje...
    A produkcja trwa pełna para , czasem czuje że pekna te mleczne zwoje!
    Karmiąc piersią , czuje ze z drugiej cieknie mi po brzuchu 🤣
    Więc szybko zmienia, a mały sączy, w całkowitym bezruchu ,
    Widać tylko blogość na jego malutkiej twarzy ,
    I wydaje mi się , że następne karmienie to coś o czym aktualnie marzy 😀
    Więc wiem, że chwila nie minie, nie zdążę wstać z fotela mojego,
    A już ta buźka będzie robić miny i domagać się jedzonka swojego,
    I choć wiem , że wyśpię się gdzieś za 400 dni , tak około ,
    To nieważne będziemy się karmić, dzień i noc i tak wkoło,
    Dobrze kończę mój nieporadny poemat kochani ,
    Bo wstał mój bobasek i po minie widzę , że kolejne karmienie przed nami 👍

    Pozdrawiam
    Agnieszka Napiórkowska.

    OdpowiedzUsuń
  26. Początki mojego karmienia piersią były bardzo ciężkie. Niestety 2.5 roku temu urodziłam przez cc, syn był ułożony pośladkowo i nie byłam w stanie urodzić naturalnie. Zaraz po cc przystawiono mi maluszka do piersi....i nic. Zero kropli mleka. Pielęgniarki co chwilę do mnie przychodziły, cisnęły mi piersi by "pobudzić laktację". To było strasznie bolesne i upokarzające. Byłam mamą po raz pierwszy a ciągle słyszałam płacz swojego dziecka. Marcelek był po prostu głodny. Na prawdę odkąd się urodził, przez 3 dni w szpitalu ciągle był przy piersi. Niewielkie ilości pokarmu leciały, ale nie na tyle by synek się najadł. Byłam zrozpaczona i wycieńczona. Poprosiłam o mleko modyfikowane, cały czas chciałam karmić piersią, nie miałam zamiaru odpuszczać. Odmówiono mi. Po powrocie do domu przyszła do nas środowiskowa, która zaleciła dokarmianie mlekiem midyfikowanym, ponieważ Marcelek nie przybierał na wadze. Ciągle jednak dostawał pierś. Wiedziałam jak bardzo ważne jest karmienie maluszka własnym mlekiem. Niestety nie miałam tak dużo pokarmu aby synek był na samej piersi, ale mimo to dostawał to dobrodziejstwo. Bardzo zależało mi na naturalnym karmieniu, mleko mamy jest najzdrowsze. W pierwszych miesiącach prawie nie spałam, byłam zmęczona, ponieważ syn ciągle był przy piersi. Postanowiłam jednak,że wole mieć brudne garnki i niezrobione pranie, ale walczyliśmy o każdą kroplę. Mój mąż nawet stwierdził,że Marcelek większość swojego życia spędza przy piersi. Faktycznie tak było,ale czego nie robi się dla swojego dziecka. Karmienie piersią jest warte każdego poświęcenia. Teraz w czerwcu niestety znowu czeka mnie cc. Blizna jest tak słaba,że naturalny poród jest zbyt dużym zagrożeniem. Przyznam boję się,że znowu będą takie problemy z laktacją. A slyszałam,że laktator jest bardzo pomocny w takich sytuacjach.

    OdpowiedzUsuń
  27. Jestem mamą 3,5 letniego Piotrusia i obecnie spodziewam się kolejnego cudu.. jeszcze nie wiem czy będzie to chłopczyk czy dziewczynka ale jestem pewna, że chcę karmić piersią. Po narodzinach Piotrusia z karmieniem bywało różnie.. ból.. mało pokarmu.. zniecieepliwione płaczące dziecko i stres, który powodował zastój mleka.. nie było łatwo. Ale wtedy uratował mnie ręczny laktator Lovi. Dzięki niemu "rozchulałam" laktację - odciagałam pokarm często w niewielkich ilościach a potem było już z górki 😊 w bólu pomogło mi moje własne mleko, które zagoiło rany a dzięki temu dziecko nie brało do ust żadnych maści czy kremów. W chwilach krytycznych na samym początku karmienia gdy maluch był najbardziej głodny podawałam mu swój odciagnięty pokarm z butelki z dynamicznym smoczkiem. Gdy tylko synek troszkę podjadł podsuwałam mu na spokojnie pierś. Przez co karmienie stało się naszym wspaniałym "Rytuałem" a nie przymusem połączonym z płaczem i cierpieniem. Teraz juz wiem jak poradzić sobie z problemami, które mogą się pojawić po narodzinach kolejnego maleństwa.. czuję się dzięki temu silniejsza i pewniejsza w przekonaniu, że karmienie piersią to nie problem. Gdy czegoś bardzo pragniemy po prostu musi się udać.

    OdpowiedzUsuń
  28. Jestem dość nieśmiałą osobą. Być może przez to często opieram się na czyimś zdaniu,zamiast ufać sobie. Kiedy na świat miała przyjść moja Córeczka,wiedziałam,że chcę ją karmić piersią. Bałam się jednak problemów z pokarmem,bo moja mama karmiła mnie i brata bardzo krótko,bo "zanikło jej mleko".. Do tego okazało się,że będę musiała mieć cc z powodu pośladkowego ułożenia dziecka.. Jednak kiedy moja Iskierka pojawila się na świecie,wraz z nią obudziła się we mnie Lwica :-) nikt i nic nie było w stanie podważyć mojej pewności,że dobrze robię! karmiąc ją piersią na żądanie, odrzucając smoczki i inne przeszkadzacze. Mimo cc od razu popłynęła rzeka mleka,a nasza droga trwała piękne 26miesięcy.

    OdpowiedzUsuń
  29. U nas początków nie było. W momencie nie planowanego cc wiedziałam że będzie trudno, ale nie aż tak.. Od razu po porodzie polozna powiedziała, żebym nie miała złudzeń będzie bardzo ciężko jeśli wogole się uda. W szpitalu w 2 dobie powiedzieli, że nie mam mleka. W czwartej bo musieliśmy zostać dłużej że względu na duży spadek wagi powiedzieli ze moje piersi się "nie przedstawiły". Byłam załamana. Ale nie poddalam się. Wiedziałam że jak wrócimy do domu to się uda. Przez 3 tygodnie co równe 3h odciagalam moje kilkanaście Mililitrów mleczka, Janek nie dojdą, płakał - płakałam I ja. Obiecałam sobie ze zrobię wszystko żeby dać mu to co najlepsze. W końcu się udało. Powoli powoli mleka było coraz więcej. Wyłącznie KP zaczęliśmy dopiero po 2 miesiącach po porodzie. Dziś już 16miesiecy szczęśliwego karmienia i końca nie widać. Chciałabym wrócić do pracy a laktator LOVI bardzo by mi się przydał żeby nie kończyć naszej wspaniałej przygody z karmieniem. Walczę o ten laktator już chyba w każdym możliwym konkursie to może tu się uda :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  30. Po raz pierwszy zostałam mamą! Mój syn ma już 3 miesiące, a ja mam w sobie nieograniczone pokłady miłosci do niego. Wiedziałam, że będę go kochać. Ba, kochałam go gdy był jeszcze w moim łonie, ale to co czuje... Teraz faktycznie rozumiem te wszystkie wpisy 'jestem bo jestes' albo 'tylko matka zrozumie'. Uczucia których nie da się opisać. Tego trzeba doświadczyć.
    Już od początku ciąży wiedziałam, że będę karmić piersią. Gdy ktoś pytał 'jak bedziesz karmić?' dziwiłam się. To wydawało się wtedy takie naturalne. Nie myślałam jeszcze wtedy o więzi, o bliskości. Wydawało mi się nawet, że to sprawa bardzo intymna, a mój biust pełni przecież zupełnie inną funkcję w moim życiu. Jestem młodą kobieta. Pozwala mi sie czuć atrakcyjnie i z tym zwiazana jest jego rola. Myślałam, że oczywiście nakarmię synka wszędzie gdzie akurat bedziemy gdy zrobi się głodny, ale zrobię to po cichu, w kaciku, albo nawet pójdę do tej cholernej łazienki jesli bedzie trzeba. Wszystko, byle jakiś obcy facet nke gapił się na moje cycki...
    Ale byłam śmieszna... nie, nie żałosna. Po prostu nie rozumiałam jeszcze tego co rozumiem dziś. Karmienie piersią to najcudowniejsza rzecz jaka nas spotkała. Mnie i mojego synka. Niemal czuje miłość płynącą z jego słodkich oczek wpatrzonych we mnie podczas ssania. Wielokrotnie patrząc na niego jak ssie moją pierś, słuchając jego postekiwania, pozwalając mu ściskać przy tym mój palec, wzruszam się. Tak po prostu. Życie z mojego życia, karmione moją piersią. Nie ma większego cudu. I żal mi tylko gdy pomyślę, że wiele matek tego nie doświadczyło. Nie zlosliwie żal bo podjely złą decyzję, ale szczerze żal nie nie udalo im się przeżyć tego wszystkiego w pełni. Nie, nie uważam, że są gorsze. Ani te, które urodziły przez cesarskie cięcie (i niech ktoś nazwie poród wydobycinami to uduszę własnymi rękoma), ani te które od poczatku karmią butelką. Uważam tylko, że są uboższe o to piękne doświadczenie. Bo nikt go nie opisze wystarczająco dobrze. Nie da się słowami przekazać tych uczuć.
    Mam 27 lat i przeżyłam to, czego niektórzy nie przeżyli w ciagu 100. Mam miłość życia u swojego boku i jej owoc - najwpanialszego syna na świecie.

    OdpowiedzUsuń
  31. Oj pierwsze karmienie...pamiętam do dzisiaj! Nasze początki miały miejsce oczywiście w szpitalu :) na nasze nieszczęście po porodzie musiałyśmy tam spędzić ponad tydzień, w dodatku nasi wszyscy najbliżsi byli prawie 60km dalej od szpitala, w którym przebywałyśmy z córeczką więc bywały i takie dni kiedy nikt nas nie odwiedzał. Nie powiem, ale pierwsze dni były dla mnie trudne, po pierwsze urodziłam za wcześnie i mimo że miałam te prawie 8 miesięcy na przygotowanie się do wszystkiego to i tak czułam się mega zielona w każdej kwestii! Pierwsze wrażenie gdy mała przyssała się do cyca - "co tu mi tu tak mizia moja mała kluseczka" ❤ no tak, to były pierwsze pociągnięcia, pierwsze doznania tego uczucia jakie towarzyszy podczas karmienia, i przyznam było to piękne a ja starałam się jak mogłam by karmić córkę w prawidłowy sposób, by moje piersi nie eksplodowały(bo czułam się czasami jakby tykała mi w nich co najmniej BOMBA - po prostu bombastic fantastic haha). Z racji tego że byłam nowicjuszką, bardzo dużo pomogły mi w ten nauce położne, którym jestem wdzięczna po dziś dzień :) Schody pojawiły się w momencie kiedy córeczka nie mogła prawidłowo, że tak powiem - zassać się :D z mojej strony chęć dogodzenia córeczce i dania jej tego mleczka powodowała że nieco się denerwowałam faktem, że kurcze no to powinno być tak - przystawiasz Bąbla do cyca i już! Jednak nie do końca tak było przy naszych pierwszych podejściach, tym bardziej jak mała pokazywała swoje złości bo mleko miało być na już! na wczoraj! :P Jednak jak to często bywa, trudne początki owocują w późniejszym czasie owocnymi chwilami z dzieckiem podczas karmienia :-) tak też właśnie było! To były piękne chwile, móc dawać maluchowi to co najlepsze, najzdrowsze a przede wszystkim mieć świadomość, iż mleko które pije jest dla niego w 100% najzdrowsze :) Do dzisiaj pamiętam eksperymenty w odciąganiu mleka w szpitalu..kiedy to nie miałam laktatora ani nikt nie mógł mi go w tym czasie kupić i przywieźć a mnie pani położna przynosiła strzykawkę do odciągania mleka. Bolało jak cholera, ale robiłam to w zasadzie po to żeby nie bolało jeszcze bardziej :) a moje piersi żeby nie eksplodowały, tak jak wspomniałam, bombastic tik tok :D Takie były właśnie początki, ale później było już tylko lepiej, mimo że nie karmiłam tak długo jak bym tego chciała bo straciłam pokarm zbyt szybko, ale to raczej było spowodowane licznymi nerwami z powodu sytuacji rodzinnych :( to wspominam ten czas wspaniale! ❤


    Teraz w planach mamy kolejne dziecko, tym razem równie mocno będę się starała by okres karmienia piersią trwał jak najdłużej i mam nadzieję, że tym razem nie będę miała styczności z odciągania mleka odwróconą strzykawką bo to był koszmar :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Mama Marysia, Ma Rysia czy nie ma, ale problemy z karmieniem miała, lecz się nie poddała.
    Moja pierwsza mleczna droga rozpoczęła się wraz z narodzinami córeczki 4 lata temu i skończyła po 10 miesiącach.
    Poród ciężki, traumatyczny, trwający 13 godzin.
    Kiedy dostałam małą w ramiona przystawiłam ją do piersi, a ta zaczęła ssać jak szalona. Radość trwała 4 miesiące. Walczyłam z krwawiącymi i bolącymi sutkami, mega nawałem mlecznym. Kiedy Zuzia skończyła 4 miesiące, odrzuciła pierś. Ale ja, matka polka nie poddałam się. Siedziałam w nocy i w dzień - ściągałam mleko na każde karmienie ręcznym laktatorem i płakałam. O ja głupia.. czemuż nie kupiłam elektrycznego laktatora? Tylko katowałam się i swoje piersi w dzień i w nocy, wszystko po to by dać z siebie "wszystko co najlepsze". Laktatora szczerze nienawidziłam. Kiedy Zuzia miała 10 miesięcy, ja odciągałam mleko pół roku i zachorowałam pierwszy raz w życiu na anginę. W czasie choroby i podczas gorączki nie miałam siły ściągać mleka, mąż podał mieszankę, a nieodpowiednio dobrane lekarstwa sprawiły, że mleko z piersi wyparowało. Ileż ja łez w tedy wylałam. Czułam się niepełnowartościową matką i kobietą. Miałam zamiar podawać swoje mleko jak najdłużej.
    W marcu tego roku po raz drugi zostałam mamą. Tym razem bardziej świadoma tego co mnie czeka, stawiłam czoła wyzwaniu. Karmimy się od samego początku, kiedy tylko przywieziono mnie na salę pooperacyjną po cesarskim cięciu. Choć nie potrafiłam się jeszcze ruszyć, poprosiłam męża by dostawił maleńką do piersi. Dałam radę, ale bardzo się boję, tego co będzie. A, że historia lubi się powtarzać, obawy nie opuszczają mnie nawet na krok. #KarmienieToNieProblem, ja to wiem, bo zrobiłam na prawdę dużo by móc i chcieć karmić swoja pierwszą córeczkę moim mlekiem, drugi raz zrobiłabym to samo - choć już teraz z wykorzystaniem elektrycznego laktatora. Kiedy zobaczyłam informację o akcji Lovi oraz konkurs, uśmiechnęłam się szeroko, stwierdziłam - czemuż nie?! Biorę udział, pełna wiary i nadziei <3 A i z przyjemnością wyszłabym na długi spacer, zostawiając swojego męża z odciągniętym mlekiem i naszym małym ssakiem :) by odpocząć i poczuć wiosnę w sercu i duszy, gdyż obecnie jestem uziemiona przez ospę starszej córeczki.

    Pozdrawiamy gorąco! <3

    OdpowiedzUsuń
  33. Każda z Mam ma swoją historię. Opowiem i moją. Nie tak dawno temu, bo raptem dwa lata, na świat przyszła kruszynka, której spieszyło się bardziej niż pozostałym dzieciom. Była wcześniaczkiem i przepadała za mlekiem mamy. Mama niekoniecznie przepadała za laktatorem, ale czego się nie robi dla małych księżniczek? No więc tak sobie ściągaliśmy mleczko trzy miesiące, aż mała księżniczka dojrzała do samodzielnego jedzenia. I wtedy na scenę wszedł czarny charakter (w postaci teściowej), który wprawdzie kochany jest, ale niestety wie co najlepsze dla wszystkich wokoło, i wysnuł teorię, iż mała się nie najada, bo często płacze, a mleko tej konkretnej mamy na pewno jest złe, skoro są kolki. Czarny charakter numer dwa (pediatra) przybył na patronaż, pokiwał smętnie przyłbicą i zalecił dokarmiać. A co zrobiła niedoświadczona mama? Dokarmiła. I w sposób koncertowy położyła swoją laktację do zera. Ale to nie koniec bajki, o nie! Wprawdzie to nie smok nadleciał zza horyzontu, a zwykły bocian, ale historia zatoczyła koło i w domu pojawił się kolejny szkrab. Tym razem duży, silny, donoszony... i z wilczym apetytem. Ledwie szkrab skończył dwa tygodnie, a okazało się, że nie przybiera tyle, ile oczekiwałoby otoczenie. I znów zza węgła wychylił się czarny charakter, oznajmiając wszem i wobec prawdę absolutną, że mleko tej konkretnej matki dobre być nie może. Ale tym razem matka już nie była niedoświadczona. Wezwała na wsparcie "psiapsióły-też-matki" i zrobiła wywiad. Bo przecież mały je często, nie płacze, ale kto wie, czy się najada?... I co się okazało? Otóż niektóre bobaski nie wiedzą, że w mądrych podręcznikach napisano ile przybierać dobowo należy, i z uporem maniaka przez miesiąc przybierają mało, lub nawet wcale, a jednak, karmione z równym uporem wyłącznie piersią, są duże, silne i mają się świetnie. A niemowlaka, który byłby głodny, a nie płakał, to jeszcze świat nie widział... No proszę! A jednak obawy Matki nie znikły do końca, a to z tej przyczyny, że jest lekko wybrakowanym przypadkiem. Mianowicie ma sprawną tylko jedną pierś, druga się nieco przyfajczyła za młodu (ale to zupełnie inna historia, wcale nie mniej zabawna...). A więc znów zwołała walne zgromadzenie "matek-też-psiapsiółek" i wraz z kawą problem swój na ławę wyłożyła. A matki-wariatki co na to? A one na to: "a jak byś miała bliźniaki, to po ile cycka na sztuke przypada? a jak trojaczki lub wiecej...?" No... coś w tym jest... Zresztą, jak boening na jednym silniku poleci, to uparta matka tym bardziej na jednym cycku uciągnie... No i tak sobie lecimy już dwa miesiące, a mam nadzieję że uda nam się zalecieć zdecydowanie dalej niż za pierwszym razem ;) A morał z tej historii jest jakiś? Ano jest, bo to bajka z morałem: nie daj się spacyfikować mamo i walcz, twoje mleko nie ma sobie równych ;)

    Pozdrawiam wszystkie Mamy!
    Anna Frąckowiak-Też-Matka ;)

    OdpowiedzUsuń
  34. Karmienie wydaje sie być tak cudowne i proste wtedy gdy jeszcze go nie doświadczyliśmy...jestem mamą Antosia (3latka) i Kornelki (3miesiące). Pierwszego dziecka nie bylo dane mi karmić (problemy z nierozwinietym układem pokarmowym , alergie i ogromne ulewanie) , więc zaparlam sie i postanowiłam choć drugie dziecko karmić piersią. Dużą barierą jest psychika ale myślę sobie jestem uparta więc spokojnie dam radę a tu juz od razu po porodzie nasze karmienie sie zostalo wystawione na próbę... Brak pokarmu , dziecię głodne krzyczy a ja bez sil i jakiej kolwiek pomocy w poprawnym dostawieniu do cyca. No nic myślę damy rade trzeba tylko czesto dostawiac a pokarm najdzie. Wtedy tez jeszcze nie wiedziałam co znaczy obkurczajaca sie macica itp po porodzie. Ból skutków i poersi podczas ciągnięcia przy bólu obkurczania sie kobiecych narządów to pikus. Placzac i zaciskajac zęby przetrwalam dwa tygodnie i nagle wszystko stało sie łatwiejsze , bol byl juz mniejszy , dziecie przybierslo pieknie na wadze i chyba to wlasnie bylo bodźcem do poprawy mojego samopoczucia. Załapałam wiatr w żagiel i myślę sobie teraz będzie już z górki , a szczęście wymalowane na twarzy mojej córki bylo jak miod na moje serce ! To była w brew pozorom tylko cisza przed burzą... zaczęło sie chorowanie. Zbijanie ciagle goraczki aby móc karmic , chodzenie w maskach , dwukrotne zapalenie piersi , zapalenie oskrzeli i choc z tym też dalam radę. My mamusie mamy tyle sily że żaden ból nie straszny! Chociaż karmimy sie juz 3 miesiące to boje sie co jeszcze nam los przyniesie , aktualnie kolejny nawal pokarmu. Zajelam sie soba , swoim samopoczuciem , bólem i córeczka a wtedy straciłam więź ze starszym synkiem... po prostu nie miałam czasu dla niego a on poczul sie odrzucony :( tego nigdy sobie nie wydaruje. Zaczynamy.budowac relacje na nowo ale ciezko mi bo odciagajac recznie mleko przed karmieniem aby mała sie nie krztusila zajmuje duzo czasu :( a on.oczekuje poswiecenia mu czasu sam na sam. Jestem zdania że Pan Bóg daje nam tyle ile jesteśmy wstanie wytrzymać. Może karmienie przedstawilam w złym świetle ale to jest histoia jaka.mi sie przydarzyła.. Tobie nie musi. I choć czasem.jest ciężko to niczego bym nie zmieniła a duma z faktu ze dałam radę i nadal daje motywuje mnie do dalszego kontynuawania przygody mlecznej :) powoli osiagam swoj cel i spelniam marzenia i życzę tego kazdej mamie obecnej jak i przyszłej. Niech te laktatory trawia do najbardziej potrzebujących mam, nawet jeśli mi sie nie uda to i tak jestem wygraną kobieta bo wygralam to co najcenniejsze w macierzyństwie. WIĘŹ , MIŁOŚĆ I BLISKOŚĆ ❤


    D.Głuszek , dorotaswiatek22@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  35. Od kiedy wiedziałam że chce dziecko to byłam nastawiona na karmienie piersią.Bylo to dla mnie oczywiste, najlepsze co można dać maleństwu po narodzinach i kompletnie nie rozumiałam dlaczego niektóre kobiety nie chcą i same rezygnują z takiego dobrodziejstwa dobrowolnie. Gdy urodziła się moja córka moje plany i aspiracje na minimum pół roczne karmienie legły w gruzach. Nie miałam dobrego laktatora myślałam że jak chce to znaczy że dam rady choćby nie wiem co się działo jednak as k od początku było ciężko najpierw mało pokarmu as p oo kilku dniach nawał..ból goraczka okłady z kapusty kompresy..odciąganie pokarmu ręcznym laktatorem do uczucia ulgi trwało wieki doszło do tego że odciagalam pokarm 30 -40 minut potem"odpoczywałam" pół godziny i mała wymagała karmienia .. wytrzymałam tak tydzień potem miałam poranione brodawki od pożyczonego laktatora elektrycznego z resztą źle dobranego teraz już wiem że są różne rozmiary... Nie chciałam stosować kapturków wiedziałam że lepiej ich unikać bo utrudnienia dla niska ssanie i mogs zniechęcić dzidzię a ona musiała często jeść co miało być zbawienne dla nas obu. Pozniej okazało się że mam stan zapalny i między czasie musiałam jechać na zabieg do szpitala ale nadal się nie poddawałam i chciałam karmić niestety podanie butelki zakłóciło ssanie z piersi prosciej corci było z butelki czego nie chciałam robić i okazało się że mała nie przybiera na wadze zaczęła się ksztusic i doszło do bezdechu od zachłyśnięcie mlekiem pojechałyśmy do szpitala tym razem ze względu na malutka okazało się że ma refluks a mleczko się cofa a nie może ulac i stąd ksztuszenie ale musiała dostawać zagęszczacz więc karmienia piersią nie wchodzilo w grę. Moja przygoda z karmieniem trwała w sumie 1,5 mc i po tym byłam strasznie rozgoryczona że nie potrafiłam nakarmić dziecka butelka..wyrzuty sumienia miałam okropne dopiero z czasem zrozumiałam że nie mogę sobie nic zarzucić zrobiłam co mogłam o czym wiedziałam na ówczesne czasy teraz wiem że są poradnie laktacyjnego doradcy i jakie są laktatory. Obecnie jestem w 6 mc ciąży i planuje karmić piersią i znów zrobię wszystko co s mojej mocy ale zupełnie bez wyrzutów i obwiniania.

    OdpowiedzUsuń
  36. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  37. Macierzyństwo to cudowna przygoda ale niosąca także ze sobą trud codzienności i wiele rozczarowań. Kiedy byłam w ciąży wyobrażałam sobie, że wszystko przyjdzie od tak, po prostu. Jednak z dnia na dzień moja wyobraźnia zmieniała się w rzeczywostość. Pierwsze dni karmienia, moja nauka, pierwsze łzy, naprawdę było ciężko.Córkę utodziłam 3 miesiące temu. Pokarm pojawił się w 3 dobie po porodzie. Nie było go zbyt dużo. Dzięki pomocy doradcy laktacyjnego nie poddawałam się. Po kilku dniach karmienia moje obolałe piersi już nie dawały rady. Laktator ręczny, uciążliwe ściąganie pokarmu stały się moją udręką. Chciałabym karmić córkę jak najdłużej, lecz nie wiem jak długo natura mi na to pozwoli. Mimo wszystko uważam, że karmienie piersią swojego dziecka to niezwykły dar z którego każda matka powinna skorzystać. Umacnia nas to w swojej kobiecości. Możemy poczuć się w 100% matką, która daje dziecku coś od siebie. Z wielką radością patrzę na swoją córkę, która z dnia na dzień się zmienia.

    OdpowiedzUsuń
  38. Jestem mamą od 2,5 miesiąca. Jeszcze zanim zaszlam w długo oczekiwaną ciążę, wiedziałam że będę karmić piersią. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogę mieć z tym jakieś problemy. Syn przyszedł na świat przez cc, od początku nie miałam pokarmu, w ruch poszedł więc pożyczony laktator Lovi Prolactis, zaczęłam pompować "na sucho". Z laktatorem spędzałam kilka godzin dziennie. Syna karmiłam tym co udało się odciągnąć i dokarmiałam mieszanką, traktowałam to jako osobistą porażkę. Power pumping, metoda 7-5-3, samozaparcie i ogromna chęć karmienia piersią sprawiały, że z każdym dniem ilość własnego mleka zwiększała się. W końcu, po dwóch tygodniach, syn dostawał już tylko moje mleko, odstawiliśmy mieszankę.
    Kolejnym etapem było zejście z karmienia butelką na karmienie bezpośrednio piersią. Bardzo na to liczyłam, bo bliskość i wygoda są nieocenione. Nauka ssania piersi trwała kolejne dwa tygodnie. Nie poddawałam się, choć przygotowana byłam też na "karmienie piersią inaczej", czyli karmienie swoim odciągniętym mlekiem.
    Wysiłki opłaciły się. Dziś karmię piersią, pożyczonego laktatora używam jednak codziennie - mrożę zapasy na "czarną godzinę". W razie konieczności, kiedy muszę wyjść z domu, mąż może nakarmić malucha moim mlekiem. Laktator umożliwił mi karmienie piersią :-)

    OdpowiedzUsuń
  39. Mam na imię Kasia, 14 sierpnia skończę 27 lat i dwa tygodnie później urodzi się moje pierwsze dziecko, Jaś.
    Troszkę liczę na to, że będzie chciał szybciej zobaczyć rodziców i urodzi się jednak 14 sierpnia. Wtedy prezent w postaci potomka stałby się tradycją, ponieważ ja urodziłam się w dniu urodzin mojego taty. Także byłoby super gdybyśmy świętowali tego samego dnia :).
    Wracając do tematu, bardzo bym chciała karmić piersią. Niestety nie wiem czy będę miała odpowiednią ilość pokarmu, żeby zaspokoić brzuszek mojego dziecka. Wiem też, że często położne dają mleko modyfikowane bez wiedzy mamy i wtedy jest bardzo ciężko przestawić dziecko na pierś. Przeważnie takie sytuacje mają miejsce po cesarskim cięciu, ja będę rodzić naturalnie i mam nadzieję, że nie będzie z tym problemu. Na pewno będę walczyć o to, żeby mi się udało. Nie mogę się doczekać kiedy przyłożę mojego syna do piersi, uważam że karmienie piersią to najpiękniejsze co matka może dać swojemu dziecku. Przede wszystkim jest to naturalne źródło witamin i minerałów, którego nie potrafiłabym zabrać dziecku. Tak samo jak ja otrzymałam je od mamy, tak uważam że moje dziecko też musi dostać tę witaminową bombę. Po drugie karmienie jest budowaniem więzi matki i dziecka, maluch jest w 100% zależny od dorosłych, przy piersi czuje się bezpiecznie. Wie, że w każdej chwili gdy tylko zgłodnieje mama zaspokoi jego głód. Chciałabym karmić piersią jak najdłużej, jednak w przypadku wyjścia gdzieś będę odciągała mleko na czarną godzinę. Tak, żeby mąż mógł nakarmić maluszka. Nie rozumiem rezygnacji z karmienia piersią jeszcze podczas ciąży. Wiem, że czasem są do tego przeciwwskazania, ale często kobiety boją się o swój wygląd czy ból. myślę, że jest to coś wspaniałego, coś jedynego w swoim rodzaju. Nic innego i nikt inny nie jest w stanie sprawić, że poczujemy się tak kobieco i tak na 100% matką jak w momencie karmienia dziecka.
    Nie mogę się doczekać kiedy zobaczę syna i kiedy pierwszy raz nakarmię go piersią.
    To cudowny dar, którym obdarował nas Bóg.
    Kasia M.

    OdpowiedzUsuń
  40. Będąc w ciąży robiłam rozeznanie odnośnie wszystkiego. To moje pierwsze dziecię wiec ciężko bazować na jakimkolwiek doświadczeniu. Temat karmienia również „zaliczyłam”, szkoda ze tylko teoretycznie. Postanowiłam karmic piersią, bo to najlepsze dla dziecka, łatwe i wygodne dla mamy:) oglądając obrazki karmiących mam, które napawają się bliskością ze swoimi pociechami nie mogłam się doczekać aż mały się urodzi i poczuje ta wież. Niestety nie było mi dane przejść przez to gładko i bezproblemowo. Szkoła rodzenia odpadła w przedbiegach bo pracowałam do trzeciego trymestru a później nie miałam już mocy nosić gdziekolwiek moich 25kg na plusie :D nie wiem czy to wina położnych czy moja niewiedza ale Od początku ciagle pojawia się nowy problem. Dziecko nie było przystawione do piersi od razu po porodzie bo nie ogarniałam kompletnie nic po porodzie bez znieczulenia na bólach krzyżowych :/ na sali poporodowej oprócz mnie były 3 kobitki z których żadna nie miała pojęcia o laktacji (każda z pierwszym maluchem), położne przychodziły, dostawiały i wychodziły a jak maluch płakał pół nocy to przyniesiono mi butelke z mlekiem...w domu karmiłam pierwsze dwa tyg w ogromnych bólach, później doradca laktacyjny okazał szacun widząc jak przystawiam malucha (masakra) ze udało mi się wykarmić dziecię. Także pierwszy miesiąc bólu, później miesiąc borykania się z wysypka i kolejnego bólu a teraz skoki rozwojowe i jedzenie co godzinę po minutę dwie połączone z wrzaskami a czasem nawet histeria :/ bywalo zasypianie na podlodze z laktatorem w reku, noszenie dziecka przez 3h w nocy i wyciskanie mleka na lyzeczke jak laktatora nie bylo :X w sumie mały ma 3,5 miesiąca a bezproblemowego karmienia mieliśmy może 2 tyg :O bardzo wymagający ten mój skarb :) niemąż standardowo nie rozumie w czym problem, zaleca butelkę jako unikanie problemów ale ja, mimo ze jestem sama to się nie poddaje! Mimo tego bólu, mimo dziwnego buntu piersi i małego ssaka, obiecałam sobie ze wykarmie swoje dziecię i sama sobie udowodnię ze jestem silna i niezależna. Gdy dziecko przychodzi na świat budzi się w nas coś nowego, dobro malucha staje się priorytetem a mamie żaden bol nie straszny! Jutro kolejna wizyta u doradcy, mam nadzieje ze coś zaradzi a tymczasem cieszę się jak dziecko jak tylko mój maluch possie więcej jak 5 minut, każda minutka to nasze małe zwycięstwo:) życzę każdej mamie która boryka się z przeciwnościami związanymi z kp mnóstwo siły i wytrwałości! Nie poddawajcie się i walczcie o każda krople dla brzuszka Waszego maluszka! To jedyne co dostaje tylko od swojej matki i nic nigdy go nie zastąpi :)
    Niech Wasze ssaki zawsze maja pełne brzuszki a Wy spokojne główki :*

    Karolina R.

    OdpowiedzUsuń
  41. Pierwszą córeczkę karmiłam chwilę,
    I Nie było to dla mnie miłe.
    Majunia mało aktywna była,
    Przez co cycka nie lubiła.
    Sutki wklęsłe, nakładki wkurzały,
    Ja i córeczka zadaniu nie sprostały
    Był płacz i zdenerwowanie,
    I tak skończyło się moje cyckowanie.
    Ale wyrzuty sumienia miałam,
    Że się tak szybko poddałam.
    I postanowiłam,że dziecię pić mleczko moje będzie,
    I laktator stał się częścią mego życia wszędzie.
    I tak 10 miesięcy mleczko ściągałam,
    I mam nadzieję,że wszystko z siebie dałam.
    6 tygodniu temu na świat przyszła druga córeczka,
    Która postanowiła,że będzie jak siostrzyczka.
    Temat karmienia znów się powtórzył,
    Te nieszczęsne moje sutki i nakładki to temat, który nas wkurzył.
    Elenka bardziej aktywna dziewczyna,
    Ale przez nakładki picie mleczka to ciężka chwila.
    Cały czas próbujemy, ale z dnia na dzień się poddajemy.
    Znów powtórka z przed 5 lat,
    Laktator to mój trzeci brat.
    Cały czas mleczko produkuje,
    I zapasy przechowuje.
    By córeczka zdrowo jadła,
    I z wagi swojej nie spadła.
    Mam nadzieję,że długo w tym wytrwam,
    I mojej córeczce to co najlepsze od siebie dam.

    OdpowiedzUsuń
  42. Cześć jestem mama 2 i pol msc gzuba. Staś to o nim bedzie mowa. Ja mloda mama korzystajaca z rad mam i babć. Co nie zawsze jest dobre. ;) tak wiem one wychowaly swoje dZieci i nas i maja wieksza wiedzę. Ale nie oszukujmy się chwilami dzialaja stereotypami. Dieta matki karmiacej malowartosciowe mleko itd. No właśnie ja na poczatku naszej przygody z karmieniem piersią tez slepo trzymałam ta cala diete i balam się zjesc cos innego. Teraz jest inaczej ;) a no i nie raz nie dwa slyszalam ze Staś sie nie najada moim mlekiem bo jest malo wartosciowe. . do tego Poraniona brodawka bol tylka (porod sn) pozniej nawal pokarmu nic tylko usiąść i płakać . ale nie poddalam sie ;) byly dni lepsze i gorsze raz spedzilismy prZy piersi 3 h a stas dalej nie chcial spać. Zmęczenie bol brodawki i najgorsze niewiedza. Z dnia na dZien stawalismy sie madrzejsi na temat karmienia doszkalalismy sie w kazdy możliwy sposób. Byl okres ze Staś dostawal na noc mm 1 lub 2 butelki. Teraz juz dostajez butelki ale moje mleko odciagniete ;) jestem z siebie dumna ze nie dalam sobie wmowic zeby prZejść na mm . nie jest to tylko moja zasługa wspieral mnie narZeczony i mama chociaż chwilami mialam wrazenie ze dala by stasiowi mm ale mimo wszystko mnie tez wspierala. Myslalam ze będZie łatwo ze beda tylko same dobre chwile ;) ale tak nie było zmeczenie bezsilnosc jakie dopadaly chwilami byly dobijajace.juz w ciąży dyskutowalismy na temat kp ze chcielibyśmy aby nasze dZiecko bylo jak najdluzej kp jednak nie bylo tak kolorowo. Teraz przy gorszych chwilach laktacji wspiera mnie herbata z pokrzywy ;) stas nadal jest kp i mam nadzieje ze to jeszcze będZie trwać;) warto dla tych chwil spedzonych tylko we dwoje ty i bobas twoj ideal bez względu czy to chlopiec czy dZiewczynka. Jest to ideal twoj i partnera narzeczonego czy tez męża. Wasze szczęście. Szczęście które daje sily na kolejne dni i na kolejne pokonywanie przeciwności losu. Tak wiec trzymam kciuki za was i za nas aby kp trwalo jak najdłużej aby korZystać z tej bliskości ani sie obejrzymy i bedzie przedszkole szkola.. Natalia Z.

    OdpowiedzUsuń
  43. Moja pierwsza przygoda z karmieniem piersią zaczęła się ponad 2 lata temu. Po zajęciach w szkole rodzenia (1,5 h) i w sumie pozytywnych doświadczeniach koleżanek, czułam się przygotowana i nastawiona na karmienie piersią. Oczywiście miałam w swoim otoczeniu również koleżanki, które nie karmiły. Niby nie oceniałam na głos ale swoje myślałam na ten temat...
    Aż tu nagle 36 tc i gorączka a po dwóch dniach już byłam Mamą. I wtedy nastąpiło bolesne zderzenie z rzeczywistością. Niby już się nie mogłam doczekać narodzin a jak tylko Dziecko pojawiło się na świecie to byłam ogromnie oszołomiona. Poród przez cc i takie, rzucone przez położną od niechcenia "płaskie brodawki, będzie problem z karmieniem". Jak to problem? Przecież w ogóle nie zakładałam innego scenariusza. Zgodnie z zaleceniem, wypożyczyłam szpitalny laktator i pracowałam nim na zmianę z przystawianiem. Przystawianie szło tak sobie bo Córeczka była mocnym śpiochem, zupełnie nie zainteresowanym jedzeniem. Po drodze było oczywiście też mm podawane ze strzykawki. Czułam się, sama przed sobą jak matka patologiczna. Dziecko urodzone za wcześnie, przez cc i jeszcze nie będzie kp. Oczami wyobraźni widziałam już opiekę społeczną, pukającą do drzwi mieszkania.
    Po powrocie do domu było nieznacznie lepiej. Laktacja się zaczęła rozkręcać. Co prawda czułam mocny ból a przecież to znak, że robię coś źle. W mojej głowie mnożyły się wątpliwości. Bliscy niby mnie wspierali, choć komentarz typu "najwyżej przestaniesz karmić" nie był tym czego oczekiwałam. Doszłam do takiego etapu, że z mlekiem leciała krew. Było to widoczne podczas ulewania. Tak wyglądał pierwszy miesiąc. W drugim Córka zaczęła ssać dużo częściej i też było z tym troszkę zamieszania i niepokoju, ileż można karmić. Na szczęście po tym ciężkim okresie, w którym przeczytałam wszystko co było dostępne na temat kp, sytuacja została opanowana. Dziecko prawidłowo przybierało, ja się trochę uspokoiłam i tak mniej więcej od 3 mż mojej Córeczki zaczęłam czuć, że pokonałyśmy wszystkie przeciwności losu w tej kwestii. Nasza "mleczna droga" trwała ponad 22 miesiące.
    Teraz po raz drugi przygotowuje się do kp. Wiem, że może być różnie, bo każde dziecko jest inne. Mam nadzieje, że z takim bagażem doświadczeń, drugi raz też mi się uda kp.

    OdpowiedzUsuń
  44. Moja przygoda z karmieniem piersią jeszcze się nie zaczęła,jestem aktualnie w 26 tygodniu ciąży. Dokładnie 4 grudnia 2017 roku o godzinie 3.20 zobaczyłam na teście magiczne dwie kreski poczułam ogromną radość i niedowierzanie, ponieważ staraliśmy się bardzo długo. Wielkie szczęście-udało się. 6 grudnia zobaczyłam po raz pierwszy maleństwo na badaniu usg. Od początku ciąży towarzyszyły mi obawy , czy dam radę? Rok 2017 od samego początku był bardzo trudny ... Mama 16 stycznia trafiła do szpitala, lekarze reanimowali ją cztery razy , trafiła na oddział anestezjologii i intensywnej terapii , w śpiączce była tydzień, gdy się obudziła-ogromna ulga , jednak okazało się że nie taki los łaskawy, problemy z sercem , z powodu zespołu długiego qt spowodowany prawdopodobnie rzadką chorobą genetyczną. Do końca lutego była na oddziale kardiologii , w marcu przewieziono ją do Gdańska tam wszepiono kardiowerter defiblyrator i w połowie marca wróciła do domu, miało byc wszystko dobrze i do 7 lipca było, rano przewróciła się i nie udało się jej uratować,zmarła na naszych oczach. Dlaczego o tym piszę? Bo nie mogłam podzielić się z nią dobrą nowiną i nie mogłam zadać jej wszystkich pytań o macierzyństwo, o to co mnie męczyło, karmienie piersią. Mam siostrę ale ona z mężem starają się o dziecko od wielu lat ... poczułam się samotna , najbliższa mi osoba, która wiem że by mi pomogła, rozwiała wszelkie wątpliwości-odeszła. Mimo trudnych chwil codziennie czytam porady i opinie dotyczące opieki i karmienia piersią na forum , opinie ekspertów, kupiłam też dwie książki o macierzyństwie , zapisałam się do szkoły rodzenia gdzie również z każdym dniem pytań ubywa a ja dzięki temu czuje się silniejsza. Obecnie już się nie boję, wiem że dam radę, dla mojej córeczki, która jest naszym wspaniałym cudem i darem z nieba . Lekarze mówili że ciężko mi będzie zajść w ciążę z powodu zdiagnozowanej cukrzycy typu mody i zespołu policystycznych jajników. Jednak się udało, córka rozwija się prawidłowo i nie możemy doczekać się Jej przyjścia na Świat. Dziękuję wszystkim mamom , które udzielają się na forum bo to właśnie Wy byliście moim pierwszym wsparciem . Odzyskałam równowagę, wiem że dam radę. Najważniejsze żeby nie zarzucać sobie jeśli coś się nie udaje . Termin mam na 23 lipca więc już każdy dzień przybliża mnie do tej wielkiej chwili - narodzin mojego skarba i dla niej zrobię wszystko , razem damy radę.

    OdpowiedzUsuń
  45. Od kiedy zaczęłam myśleć o macierzyństwie byłam pewna, że będę karmić piersią. Przecież to takie oczywiste, naturalne i co najważniejsze najzdrowsze dla dziecka. Chciałam zapewnić mojej kruszynce optymalny początek życia, a na pytanie "karmisz?", z dumą odpowiadać "tak, karmię!" Podobno 95 % wszystkich matek jest w stanie karmić dziecko piersią, więc i ja chciałam wykorzystać tę szansę.
    Byłam przekonana, że nie może być w tym nic trudnego, do momentu zderzenia się z rzeczywistością.
    Po porodzie zostałam uśpiona w celu usunięcia łożyska. Ten cenny czas, podczas którego dziecko powinno być po raz pierwszy przystawione do piersi nie był nam dany. Po wybudzeniu nie było nawet możliwości, żebym wstała z łóżka, problem z ciśnieniem i z tętnem, zawroty głowy. Położna zabrała małą na noc żebym mogła wypocząć...i tutaj zaczął się nasz dramat. Michalina została nakarmiona butelką, z której jak wiadomo mleko leci łatwiej niż podczas ssania piersi. Kiedy mi ją oddali nie mogłam się doczekać przystawienia małej. Brak stosownej wiedzy sprawił momentalnie, że te chwile karmienia, które miały być tak piękne zamieniły się w koszmar. Po jednym dniu nie byłam w stanie nawet dotknąć piersi. Biust mam dość obfity, pokarmu nie brakowało, położna stwierdziła, że z takim arsenałem mogłabym wykarmić pół szpitala, a ja zalewałam się łzami bo nie byłam w stanie nakarmić własnego dziecka. Już sama zaczęłam prosić o dokarmienie małej, choć wiedziałam że to tylko pogorszy sytuację.."cycek to cycek"- usłyszałam od położnej, więc zacisnęłam zęby i starałam się, żeby Michalina zjadła choć trochę. Widok matki leżącej obok, która z uśmiechem na twarzy karmiła swoje maleństwo dołował jeszcze bardziej. Po całej nocy męczarni, nad ranem do sali weszła Pani Basia, anioł nie kobieta, nasze wybawienie. Przyszła z pomocą w najlepszym momencie - zrezygnowana miałam już sama iść po butelkę. Pani Basia, położna na wagę złota, pokazała najlepszą pozycję do karmienia przy dużym biuście, przyniosła kompresy na piersi, zaproponowała używanie kapturków, które okazały się najlepszym wyjściem. Dzisiaj mija tydzień, tydzień karmienia piersią, które w końcu zaczyna cieszyć. Nie jest jeszcze idealnie ale wiem, że będzie. Będziemy walczyć dalej, mimo że Miśka czasem jeszcze podgryza, ale cierpliwości i silnej woli nam nie brakuje :)
    Pozdrawiam wszystkie mamy- Magda, mama tygodniowej Michaliny :)

    OdpowiedzUsuń
  46. Witam Serdecznie wszystkich na blogu. Moja przygoda z karmieniem piersią jeszcze się nie zaczęła,zbliżamy się do tego momentu - termin na 1 maja, powiem szczerze od początku ciąży obaw było mnóstwo, niektóre przypominają o sobie do teraz , choć czuje się gotowa na podjęcie walki. Gdy dowiedziałam się o ciąży, która była bardzo wyczekiwana , ponieważ staraliśmy się 2 lata , pojawiły się łzy szczęścia, potem tysiące myśli , poród, karmienie piersią, opieka nad maleństwem... czy będę potrafiła robić to dobrze , czy nie zrobię dziecku krzywdy? Wątpliwości opuściły mnie w 17 tygodniu , gdy poczułam pierwsze ruchy małej. Dużo czytałam na temat karmienia piersią na forach, blogach, stronach producentów artykułów dla dzieci, szukałam rady u koleżanek, ponieważ nie mam rodzeństwa. Kolejnym etapem szkoła rodzenia, która na prawdę była najlepszym wyborem , ponieważ zobaczyłam tam inne przyszłe mamy, które tak jak ja spodziewają się pierwszego dziecka. Dzięki temu osiągnęłam spokój. Chce karmić piersią i się nie poddam na pewno. Zdaje sobie sprawę że nie będzie łatwo, ale właśnie trudy naszego życia stanowią i czynią to życie lepszym , wartościowym. Wiem że w szpitalu mogę liczyć na pomoc doradcy laktacyjnego i mam zamiar z tej pomocy skorzystać. Każda z nas się obawia to normalne, nasze problemy z laktacją też nie są odosobnione, ale każdy problem można rozwiązać . Dziękuję za poświęcony czas .

    OdpowiedzUsuń
  47. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  48. Jestem mamą dwójki córeczek, dwuletniej i 8 tygodniowej, która właśnie w momencie pisania komentarza znowu leży przy cycu.Pamiętam jak mama urodziła moją siostrę i karmiła piersią. Dla mnie jako dziecka było to po prostu obrzydliwe. Jako nastolatka zmieniłam trochę pogląd, ale karmienie dalej wydawało mi się krępującym obowiązkiem. 3 lata temu zaszłam w ciążę i zaczęłam pogłębiać swoją wiedzę, dotyczącą właśnie karmienia czy "obsługi" niemowlaka. Myślałam, że poród to najcięższa sprawa w macierzyństwie. Bardzo się myliłam. To co miało być takie łatwe i naturalne, tak naprawdę było okupione łzami, wyrzutami sumienia, strachem i poranionymi sutkami. Do tego złote rady wszystkich do okoła, które zamiast pomóc powodowały, że traciłam grunt pod nogami.. Ale od początku. Pierworodna przyszła na świat 5 tygodni przed porodem. Nie było kontaktu skóra do skóry, nie przystawiłam jej do piersi, nawet nie przytuliłam. Czułam się obdarta z najpiękniejszej chwili dla matki, narodzin dziecka. Po dwóch godzinach przyszła do mnie pielęgniarka ze strzykawką i ręcznie próbowała ściągnąć choć odrobinę pokarmu. 5 ml siary kosztowało nas godzinę czasu, ale najważniejsze, że moje dziecko mogło dostać ode mnie coś, czego powinna zasmakować od razu po porodzie. Na drugi dzień zaczęła się walka z laktatorem. Łzy, ból i rozczarowanie, że tego pokarmu praktycznie nie ma. Widok dziecka w inkubatorze karmionego butelką, a za chwilę widok matek karmiących piersią swoje dzieci na sali rozdział mi serce. Na trzeci dzień dostałam nawału, laktator był cały czas w ruchu. Z zegarkiem w ręku co 3 godziny zanosiłam całą butelkę dla córki, byłam z siebie taka dumna! Pamiętam pierwszą próbę przystawienia do piersi i zarazem pierwszy kontakt z moim dzieckiem. Zapach, ciepło jej skóry i maleńkie 2 kg ciałko. Myślałam, że teraz pójdzie jak z płatka, jednak to też poszło nie tak. Nie chciała ssać piersi, a płaskie brodawki jej do tego nie zachęcały. Różne pozycje nie wiele wniosły, był a zbyt leniwa, wolała znany jej silikon. Ściągałam, przelewałam do butelki i karmiłam. W końcu to był dalej mój pokarm, tylko w innym "opakowaniu". Po wyjściu do domu spróbowałam nakładek. Bingo! Córka załapała i zaczęła jeść. A ja pierwszy raz w życiu poczułamtak ogromną determinację, żeby mimo bólu i na przekór wszystkim wątpiącym karmić. Nie było łatwo, ale po 2 miesiącach i stopniowymograniczaniu karmień z kapturkami udało się je całkowicie odstawić. A ja nabrałam pewności siebie i wiary w swoje możliwości i karmienie piersią. Po drodze tej sielanki były różne rady sprzed kilkudziesięciu lat, m in. dieta karmiącej. Nauczyłam się weryfikować wiadomości, sprawdzać co i jak. Dieta odpadła, a ja jadłam wszystko patrząc na przerażenie w oczach rodziny, gdy kosztowałam bigosu czy gołąbków. Karmiłam pierworodną całą ciążę ż drugą i psychicznie nastawiałam się na karmienie w tandemie. Uwielbiałam naszą bliskość, intymność i spojrzenia głęboko w oczy. Jednak po tygodniowym pobycie z młodszą w szpitalu po porodzie moje starsze dziecko dojrzało. Nie chciała cyca! Kiedy chciałam ją nakarmić to usłyszałam "Nania jest duża, daj cycusia dzidziusiowi". Szok i niedowierzanie, a z drugiej strony ogromna duma. Mimo, że tandem nam nie wyszedł to cieszę się, że starsza odstawiła się sama. Młodsza jest za to strasznym cycoholikiem i cały czas wręcz wisi na piersi. Nie przeszkadza mi to. Widzę jak rośnie w oczach, no dobra bardziej czuję, bo z 3 kg na 6 kg to niezła różnica. Teraz jestem mądrzejszamądrzejsza o własne doświadczenie i chętnie się nim dzielę z innymi świeżo upieczonymi mamami. Wspieram, słucham i doradzam. Obalamy mity, np. ten ze pokarm tworzy się z tego co jemy. Przecież wiadomo, że tworzy się z krwi a nie z treści żołądkowej. Przypominam, że to czy będziemy mieć pokarm siedzi w naszej głowie i wszystko zależy od naszego nastawienia. Nudne staniki do karmienia zastąpiłam koronkowymi dla matek karmiących, dzięki czemu dalej czuję kobieco. Karmię na żądanie, przestałam się krępować i dyskretnie karmię w miejscach publicznych.

    OdpowiedzUsuń
  49. Witam, moje początki karmienia nie były łatwe. Musieliśmy się nauczyć z synkiem współpracy która trwała 14 miesięcy. zaczynając od samego początku to poród zakończył się cesarskim cięciem, obolała i zmęczona poprzez próby wybierałam wygodną pozycję dla Nas. Może to zabrzmi dziwnie/głupio ale posiadam od zawsze obfity biust ale ten końcowy rozmiar był bardzo niewygodny (100 J) grawitacja nie sprzyja w takim przypadku. Położna podpowiedziała, abyśmy spróbowali karmienia przy użyciu poduszki "z pod pachy", było łatwiej. Ale schody zaczeły się później, reakcje alergiczne synka. Ja na diecie eliminacyjnej. Gdy już było lepiej maluszek skończył 10 tygodni ja dostałam ataku silnego bólu żołądka i pęcherzyka żółciowego. Przy takich atakach, ruszyć się nie mogłam, bliscy mi pomagali przy opiece nad szkrabem, podawali go do karmienia, nauczyliśmy się leżąc jeść. Nie było mi łatwo, nie raz miałam ochotę na odstawienie. Gdy miał 9 miesiecy przeszłam operacje, bóle ustały. Teraz czekam na małą księżniczkę, która też chcę karmić. Ma przyjść na świat 24,04 i liczę że będzie nam łatwiej.

    OdpowiedzUsuń
  50. Postanowiłam napisać, bo zaintrygował mnie napis na Twojej koszulce Malwino i zaczęłam się zastanawiać czy sama mogłabym ją założyć czy byłaby to z mojej strony czysta hipokryzja. Pod względem technicznym karmienie rzeczywiście nie sprawia mi problemu ale pod względem nazwijmy to emocjonalnym nie jest już chyba tak różowo. Z lekkim zdumieniem, a może nawet i z zazdrością czytam te wszystkie piękne, niekiedy wzruszające historie, bo dla mnie określenia "wspólna mleczna droga" itp jakoś nie pasują do rzeczywistości a czytając o karmieniu np 26 miesięcznego dziecka, mam ogromny podziw dla takich matek, bo ja patrząc na mojego dwulatka, z całym szeregiem mlecznych ząbków poprostu już sobie tego nie wyobrażam. W związku z tym, zaryzykowałabym stwierdzenie, że ja karmienia piersią chyba nie lubię! Choć temat wciąż jest mi bliski, jako matki dwójki chłopców rok po roku, karmionych piersią, w tym karmienie młodszego, 8 miesięcznego nadal trwa. I powiem szczerze, że dwa lata temu, będąc w ciąży z moim pierwszym synem, marzyłam o tym jak to jest karmić piersią a nawet miałam niezliczoną ilość pięknych snów, że to robię, to teraz jestem daleka od mistycznych opinii w tym temacie. Zarówno przy starszym synu, jak i teraz przy młodszym, karmienie przebiega bez zarzutów, oboje przybierali na wadze jak szaleni, będąc tylko na moim mleku ale ja zawsze czułam swego rodzaju zależność, która była dla mnie nurząca, która była dla mnie jak obowiązek, który muszę spełnić, gdzie satysfakcja gdzieś mocno mieszała się ze zdenerwowaniem, zniecierpliwieniem, z uwikłaniem jakimś. I kiedy myślę o tym, że może niedługo czas odstawić od piersi mojego synka, to gdzieś w głębi czuje jakiś żal ale u mnie po stokroć bardziej pogłębiała się więź z dziećmi przy zwykłym przytulaniu, przy ich uśmiechu, a tym świadomym to już w ogóle, niż przy karmieniu piersią właśnie. A nawet rozszerzanie diety, gotowanie pierwszych zupek daje mi więcej satysfakcji i swego rodzaju ulgi. Czuję się dziwnie pisząc to ale taka jest prawda, choć pragnę zaznaczyć, że mimo wszystko nie zrezygnuję nigdy z karmienia piersią (myśląc o kolejnych dzieciach) i nigdy nie zwątpię, że to najlepsze co mogę dziecku dać, niemniej daleko mi do gloryfikacji karmienia, ale może w tym właśnie tkwi to piękno i miłość, robię coś, co nie do końca lubię ale z jakichś względów mimo to to robię. Nie dla siebie - Dla Nich:)

    P. S. A może na warsztatach lovi będą poruszane właśnie takie kwestie, jak karmienie piersią zamienić w przyjemność dla mamy? :p

    Pozdrawiam, Paulina Romanowicz

    OdpowiedzUsuń
  51. Pierwsze, bardzo wyczekiwane dziecko. Żeby jak najlepiej przygotować się do roli rodzica dużo czytałam, chodziliśmy z mężem na różne warsztaty i oczywiście do szkoły rodzenia. Nastawieni byliśmy na karmienie piersią, które wtedy wydawało nam się proste i łatwe. Życie jednak zweryfikowało nasze plany... Poród trzeba było wywoływać. Podali oksytocyne. Na początku wszystko szło dobrze. Oksytocyna działała, skórcze się pojawiły. Jednak po jakiśm czasie, kiedy przybrały na sike okazało się, że tętno dziecka spada... Popłoch lekarzy, bolesne badania, aż w końcu decyzja o cesarce.... Ale jak to? Przecież miałam rodzić naturalnie. Miało być tak pięknie. Trzeba było ratować życie Młodego, więc nie było się nad czym zastanawiać. 6 minut później już był na świecie. Niestety nikt nie powiedział jak to jest po cc. Nie było mowy o bólu przez kilka dni, który spowalniał wstawanie do maluszka i o problemach z laktacją. W szpitalu Mlody zaczal tracić na wadze i stwierdzili, że to wina mojego mleka i że trzeba go dokarmiać butelką. Zestresowałam się bardzo i ilość produkowanego mleka jeszcze się zmniejszyła. Po wyjściu ze szpitala nie podawała się. Młody siedział cały czas na piersi, jak się go odkładało to był wielki ryk. Nawet na rękach nie chciał być noszony. Położna na wizytach mówiła, że to normalne i tak będzie przez miesiąc, później mówiła, że przez dwa. Szczerze to byłam załamana. Nie mogłam wyjść nawet do toalety nie słysząc płaczu małego. O jedzeniu posiłków przy stole mogłam zapomnieć. Mąż musiał mnie karmić, a młody zamiast jeść spał przy cycu. Położna mówiła, że dobrze go przystawiam, a brodawki się przyzwyczają w końcu i zagoją. A miało się co goić, bo krew się lała i takie kilku godzinne sesje Młodego przy cycu okupione były płaczem. Postanowiliśmy zasięgnąć rady ekspertów i umówiliśmy się do certyfikowanego doradcy laktacyjnego. Zależało nam na czasie, wiec nie zastanawiając się dużo pojechalismy do pani, która najwcześniej mogła nas przyjąć. Okazało się to porażką, bo pani nie miała dla nas za dużo czasu i do tego chyba bała się dotykać młodego. Kazała w domu ćwiczyć pozycję spod pachy, bo u niej kompletnie nie umiałam przyłożyć z niej małego, a pokazała tylko ją na rysunku. Dlatego też szukaliśmy pomocy dalej. Kolejna pani przyjechała już do nas do domu i fachowo powiedziała co robię źle i co powinnam zmienić. Okazało się, że młody nie potrafi ssać dobrze, nie wyciąga jezyczka i konieczne są ćwiczenia. Powiedziała jak dbać o brodawki i wypożyczyła laktator abym mogła rozchuśtać tą swoją laktację. Początki nie były łatwe, bo młody był nie chciał się poddać i wygodniej mu było chwytać pierś płytko. Nie poddawaliśmy się i mleko zaczęło płynąć a Młody coraz lepiej chwyt pierś. Pomimo tego miał problemy z wagą, nie chciał przybierać, a wręcz nawet spadał. Dziwiliśmy się, bo siedział na piersi od 15 do 20h na dobę. Poszliśmy do dobrego lekarza, zrobiliśmy badania i okazało się, że ma bakterie w moczu. Na czas leczenia trzeba byłoby zacząć go dokarmiać więcej butelką. Po 3.5 tygodnia odżyłam trochę, bo wg zaleceń pani doktor Młody nie mógł siedzieć non stop na cycu, tylko maksymalnie 20 min. To się u nas sprawdziło, najada się, a nawet pod koniec swojego czasy zaczyna przysypiać. Teraz staramy się aby całkowicie wyeliminować butelkę, ale nie jest to proste. Jednak się nie poddamy :) Wierzę, że uda się przejść tylko na pierś i Młody będzie ładnie się rozwijał. Przez cały czas słyszałam, że strony najbliższej rodziny, że powinnam podawać więcej butelki, bo przecież płacze, bo jest głodny. Nawet usłyszałam raz, że tak czy siak będę musiała podawać butelkę, bo nie wykarmię samą piersią. Pytania o to co jej, bo może to jest zle dla malucha albo czy mam śmietanę zamiast mleka nie pomagają w laktacji. Staram się robić swoje i nie przejmować. W końcu matka wie co jest dla jej dziecka ważne. Karmienie piersią to jest coś czego nie wyrażą żadne słowa. Tylko osoba, która karmiła rozumie potęgę KP.

    OdpowiedzUsuń
  52. Trafiłem tu przez przypadek szukając informacji o laktatorach... stwierdziłem z Żona ze przy trZecim dziecku nie będzie czasu na ręczne machanie przez pół nocy (bo tylko wtedy żona potrafi coś odciągnąć) i zdecydujemy się na elektryczny. Żona uparta - karmiła pierwsza córkę - każdej nocy co godzinę dwie. W dzień córka Piła 45 min, spała 15 i znów 45 min Piła. Przy synku było trochę łatwiej, ale nadal nie wychodziła prawie z domu bo nocne odciąganie dodatkowo ja wykańczało. Teraz musi być inaczej!
    P

    OdpowiedzUsuń
  53. Pierwsze karmienie ? To było wyzwanie,
    Dla młodej matki, to stresujące zadanie,
    Dookoła tłum ludzi, wszyscy się tak gapią,
    Oczekiwanie na karmienie- oczami człapią.

    Bałam się ogromnie, czy ja będę umiała,
    Czy moja dziecina będzie mleko zajadała,
    Pierwsze dni to męka, byłam przerażona,
    Czy ja też do karmienia byłam stworzona ?

    Mijały dni, a z każdym było mi po drodze,
    Postawiłam sprawę jasno, oto ja dowodzę,
    Zebrałam się w garść, rady też pozbierałam,
    Jak prawdziwa matka dziecko dokarmiałam.

    Z czasem nauczyłam się karmić i pokazanie,
    Piersi innym, zmyło z twarzy mi stresowanie,
    Nie wolno się wstydzić ! Oto rzecz naturalna,
    Pierś dla maluszka to forma jest nie banalna.

    Wsparcie w tym czasie było mi wymagane,
    Moje piersi choć małe i dobrze mi tak znane,
    Buntowały się, a zapalenie wciąż się błąkało,
    Z każdym karmieniem, jednak mnie bolało !

    Do tego jeszcze maluszek nie zawsze chciał,
    Doić pierś, zdenerwowanie na twarzy miał,
    Tu przydał się laktator, który siostra mi dała,
    Właśnie ona z tajniki karmienia przedstawiała.

    Generalnie, gdybym karmienie miała podsumować,
    Jestem dumna z siebie, choć musiało mnie kosztować,
    Pozbycia się wstydu, lecz warto było dla mego maluszka,
    A tym czasem ? Kolejny bobas wyjdzie z mego brzuszka.

    Laktator oddałam, bo siostra dla siebie potrzebowała,
    Sama niedawno maluszka na świat piękny tak wydała,
    Więc teraz moja w tym głowa, aby sobie taki sprawić,
    Oto w odciąganie mleka z piersi z nim się tak zabawić !

    Karmienie piersi jest naturalne, dzisiaj to już wiem,
    A teraz przed porodem, stresuje się kolejnym dniem,
    Lecz jedno jest pewne, karmienie lepiej mi wychodzi,
    Brak stresu ! Pozytywne nastawienie tego już dowodzi.

    OdpowiedzUsuń
  54. Cześć :)
    Zacznę od tego, ze mam już syna 7-letniego. Urodziłam go nie mając jeszcze w pełni 18 lat. Chodziłam do technikum... uczyłam się. Dla mnie karmienie piersią było czymś o czym nawet nie myślałam. Bałam się go karmić bałam się zapalenia piersi (jak u niektórych sluszalam) i myślenie jak pójdę do szkoły, będę miała nawał pokarmu co ja zrobię ? Do łazienki pójdę i tak dość niekomfortowo było dla mnie to, ze chodziłam z brzuchem i czułam na sobie wzrok wszystkich naokoło. Chociaż nie powiem, szkoła bardzo dużo mi pomogła :) . I przez 7 lat powtarzałam, ze jak będziemy mieć drugie dziecko tez nie będę karmić . Dla mnie karmienie mlekiem modyfikowanym było bardzo wygodne , mąż pomagał mi wstawał w nocy przygotowywał zaś ja karmiłam małego . Miałam pomoc w mamie, która tez z nami mieszkała i pomagała. Syn się najadal , spokoj był 3-4 godziny .
    Ale teraz jestem w 6 miesiącu - do tej pory cały czas zarzekałam się , ze tez nie będę karmić piersią (boje się ze będą mnie dręczyć wyrzuty sumienia , ze pierwsze nie karmiłam piersią a drugie tak) ... a teraz jak zaczęłam oglądać wszystkie mamy na internecie , zauważyłam kampanie z Lovi , widzę ile teraz wspaniałych laktatorów jest do pomocy z dnia na dzień coraz bardziej chce dostarczyć dla mojej córki to co najlepsze będzie dla niej. Mam nadzieje, ze starszy brat nie będzie od niej gorszy... mam nadzieje, ze uda mi się wygrać laktator i jeszcze bardziej utwierdzi mnie przekonanie do karmienia piersią .
    @katjaa__k

    OdpowiedzUsuń
  55. Karmienie piersią wyobrażam sobie jako przeżycie jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne . Jako chwile pełne wzruszenia, gdy maluszkek patrzy i je ... Je by rosnąć, by wspierać swoją odporność . Wyobrażam sobie jako dumę! Dumę !
    Moja żona przy pierwszym dziecku wiele płakała... czemu? bo najpierw dopadło ją zapalenie piersi a potem laktacja zanikła. Po wielu trudach nie udało jej się...a tak bardzo chciała. Nie mogłem patrzeć jak ze łzami w oczach spoglądała na kuzynki czy siostrę które karmiły piersią... to tak bardzo ją dotknęło, tak bardzo bolało. Może dziś, po latach, gdy weszły nowe opcje, laktatory elektroniczne coś by się zmieniło.
    Moje serce kołacza a dusza płaczę gdy widzę żonę z brzuszkiem, która zamiast cieszyć się płacze... płacze w poduszkę. Już wyczytuje na forach, grupach co robić w razie problemów. Czy drugi raz udźwignęłaby ciężar tego, że nie da rady karmić? Nie wiem! Obawiam się że mogłaby się załamać. To kobieta o wielkim sercu, która chce karmić, karmić swoim mlekiem które ma moc i które doda jej siły każdego dnia przy zajmowaniu się dziećmi.
    Marzę by uleczyć jej duszę i pozwolić by odetchnęła z uglą, marzę by zobaczyć jej minę, gdy podaruje jej ten laktator Lovi.... jej mina? Bezcenna! Jej obawy zmaleją a wyczekiwanie tego dnia, nabierze nowego wymiaru. Dla mojej żony ważne jest karmienie piersią bo :

    K KARMIENIE piersią jako karmienie MIŁOŚCIĄ sobie wyobrażam,
    A AMBITNIE przy tym swego dziecka na zagrożenie nie narażam.
    R RATUJĄC zdrowie i odporność swego maluszka karmie naturalnie
    M MAM dzięki tobie szansę by żonie wychodziło to niebanalnie !
    I IDEALNE karmienie ? Nie da się tego przewidzieć ani zaplanować
    E EKSTRAWAGANCKIE zachowanie dziecka trzeba przy tym szanować .
    N NATURALNIE wyobrażam sobie to jako przeżycie nie z tej ziemi
    I IDEALNA chwila, która już na zawsze moje smutne życie odmieni.
    E EFEKTEM czego będzie czuły wzrok maluszka i uśmiech jego błogi

    P PRZEWRACAJĄCE i kopiące z radości jego malutkie nogi .
    I IDEALNE karmienie wyobrażam sobie jako spokojne pojenie miłością
    E EKSTRA chwila, wzrok maluszka utkwoiony we mnie, co jest radością.
    R RADOSNE chwile, niesamowite przeżycie i od Lovi laktator
    S SPEKTAKULARNEGO karmienia i pomocy w nim prowokator .
    I I tak właśnie chciałbym aby laktator powędrował w moje ręce
    Ą .... by żona rozpędziła laktację i bym ja, jako tata, mógł karmić

    maluszka mlekiem odciągniętym, mlekiem które płynie miłością i słynie z spektakularnych właściwości ! Pozdrawiam , zatroskany tata , koza13944@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  56. Hej. Na wstępie chciałabym pogratulować wszystkim mamusią, które tutaj napisały swoje historie. To wspaniałe, ze karmicie mimo przeciwności losu. Moja córeczka skończyła 6 miesięcy i oczywiście tez karnię piersią, ale łatwo nie było. U mnie problem nie polegal na trudnościach związanych z bólem. Moją przeszkodą w karmieniu piersią był mój ówczesny partner. Całą ciąże stanowczo objaśniał naszej rodzinie i znajomym, że nie będę karmić piersią, bo uwaga! Po karmieniu będę miała „zwisy”, a dla niego jędrne piersi to priorytet. Straszne prawda? W drodze do szpitala sprawdzał 3 razy, czy zabrałam władne mleko i butelkę mimo, że już wtedy mówiłam, że chcę zdecydować się na kp... o jakież było jego zdziwienie kiedy pielęgniarki wyprosiły go z sali na czas karmienia cycusiem. :) Karmię nadal i mam nadzieję, że ta nasza mleczna przygoda będzie trwać jeszcze dłuuugo. Uwazam, że to najwspanialsza bliskość z maleństwem jaką można sobie wyobrazić.

    OdpowiedzUsuń
  57. Zamykam oczy .
    Otwieram.
    Nadal tu jesteś.
    Czyli to prawda.
    Jestem mamą.

    Niewiadoma.

    Różne uczucia miotają sercem. Jedne przyspieszają bicie , inne powodują , że chwilami ono staje.
    I właśnie karmienie jest czymś co powoduje ,że serce me miota się niezmiernie.
    Miota się jak okręty na morzu podczas sztormu
    Gdy okręt rzeczywistośći zderza się z okrętem wyobrażeniem.
    To ten drugi musi zatonąć.
    Jesteśmy na początku drogi niezliczona ilość mil przed nami.
    Zanim w pełni sił i pewności złapię za ster nie jedna fala uderzy mnie tak mocno... Osłabiając ducha co miał być przecież taki nie ugięty !
    I ciało moje też.. co często odmiawia posłuszeństwa.

    Słabość

    Boję sie przyznać, że bywa i tak ,że wątpię jaki sens jest płynąć.
    Pytań w nieskończoność a brak odpowiedzi.
    Płaczesz całe Twoje ciało drży a ja z Tobą bo przecież nadal jesteś częścią mnie.
    Tak bardzo chcę zatrzymać każdą Twoją łzę.
    Bezsilność.
    Bezradność.
    Niepokój.
    Cofam się pamięcią do tych malowanych w głowie mej wyobrażeń.
    Przecież tam tego nie było . .

    Siła

    Ale ,gdy patrzę na Ciebie . .
    Czuję zapach Twój.
    Czuje serce Twe.
    Każdy oddech Twój.

    Walka

    Podnoszę głowę.
    Czuję tak bardzo mocno.
    Chcę dać Ci to co najlepsze.
    Walczę.
    Chce walczyć.
    Nie przestanę

    OdpowiedzUsuń
  58. Zamykam oczy .
    Otwieram.
    Nadal tu jesteś.
    Czyli to prawda.
    Jestem mamą.
    Różne uczucia miotają sercem. Jedne przyspieszają bicie , inne powodują , że chwilami ono staje.
    I właśnie karmienie jest czymś co powoduje ze serce moje miota się niezmiernie.
    Miota się jak okręty na morzu podczas sztormu
    Gdy okręt rzeczywistość zderza się z okrętem wyobrażeniem.
    To ten drugi musi zatonać.
    Jesteśmy na początku drogi niezliczona ilość mil przed nami.
    Zanim w pełni sił i pewności złapię za ster nie jedna fala uderzy mnie tak mocno... Osłabiając ducha co miał być przecież taki nie ugięty !
    I ciało moje też.. co czesto odmiawia posłuszeństwa.

    Słabnę.
    Boję sie przyznać, że bywa i tak ,że wątpię jaki sens jest płynąć.
    Pytań w nieskończoność a brak odpowiedzi.


    Płaczesz całe Twoje ciało drży a ja z Tobą bo przecież nadal jesteś częścią mnie.
    Tak bardzo chcę zatrzymać każdą Twoją łzę.
    Bezsilność.
    Bezradność.
    Niepokój.
    Cofam się pamięcią do tych malowanych w głowie mej wyobrażeń.
    Przecież tam tego nie było . .

    Ale gdy patrzę na Ciebie . .
    Czuję zapach Twój.
    Czuje serce Twe
    Każdy oddech Twój

    Podnoszę głowę.
    Czuję tak bardzo mocno.
    Chcę dać Ci to co najlepsze.
    Walczę.
    Chce walczyć.
    Nie przestanę

    OdpowiedzUsuń
  59. „Od dzieci można się wiele dowiedzieć. Na przykład, jak bardzo jesteś cierpliwy.”
    Franklin P. Adams

    Nie wierzyłem w cuda…do momentu narodzin mojej córeczki. A kolejnym cudem, jest cud karmienia piersią. Jestem szczęściarzem, widząc ten przepływ miłości między matką a dzieckiem podczas karmienia. Jednak początki wymagały dużej cierpliwości i silnej woli, a kryzysowych sytuacji nie brakowało. Teoretycznie byliśmy przygotowani, lecz teoria minęła się z praktyką. Początek karmienia- łzy w oczach, poranione brodawki, zaciśnięte zęby- widząc ile bólu sprawiało to mojej żonie sam chciałem dokarmiać córkę butelką. A dzisiaj? Dzisiaj jestem dumny z mojej żony, dumny i wdzięczny za to, że się nie poddała. Wdzięczny również doradcy laktacyjnemu, który przyszedł z pomocą w odpowiednim momencie, pokazał odpowiednią technikę i sprawił, że na twarzy żony podczas karmienia widzę już tylko uśmiech.
    Drogie mamy- w was jest moc!
    Pozdrawiam..Piotr, pełnoetatowy tata :)

    OdpowiedzUsuń
  60. Odkąd zaszłam w drugą ciążę niemal codziennie w mojej głowie kłębiły się myśli na temat sposobu karmienia mojego dziecka po porodzie...Przy pierwszej córce z powodu malej ilości pokarmu w piersiach szybko się poddałam i zaczęłam karmić ją mlekiem modyfikowanym (mimo, iż miałam z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia!). Postanowiłam, że tym razem nie odpuszczę tak szybko, dlatego też zdarzały się momenty, że chciałam krzyczeć wniebogłosy: "Będę karmić piersią, choćbym miała sobie to mleko narysować!" :) Bowiem odkąd dowiedziałam się, że kolejny raz zostanę mamą nie mogłam po prostu doczekać się tej małej istotki, którą będę tulić w swoich ramionach i nawet przez myśl nie przeszło mi wówczas, że już lada moment poczuję jak mój maluszek wprost nie może się oderwać od piersi...No i w końcu nadszedł czas na nasze spotkanie. Przyznać muszę, że poród przebiegł nie najłatwiej - brak postępu porodu i pępowina owinięta wokół szyi dzieciątka przesądziły o błyskawicznym cięciu cesarskim, na który w ogóle nie byłam gotowa! Czułam się fatalnie przez kilka pierwszych dni, a na domiar złego doszedł do tego ogromny stres związany z brakiem pokarmu - moja córcia tak gorliwie ssała pierś, że aż moje matczyne serce krajało się z rozpaczy, że pokarmu po prostu nie mam! Były szlochania, krzyki i wspólnie z położną podjęłam decyzję o dokarmianiu. Mimo to nie poddałam się. Za cel postanowiłam sobie zrobić wszystko, by za wszelką cenę karmić córusię...I tak posiłkowałam się herbatkami na pobudzenie laktacji, regularnie stymulowałam piersi ręcznym laktatorem (ileż się omęczyłam wiedzą tylko moje ręce!), no i w każdej możliwej chwili przystawiałam dzieciątko do piersi. Trwało to dobre dwa tygodnie, i kiedy już byłam na skraju podjęcia decyzji o poddaniu się nastąpiło coś niespodziewanego - mleczko w piersiach pojawiło się ni stąd, ni zowąd (prawdę mówiąc nie było go dużo, ale to dało mi nadzieję, że moja wytrwałość zostanie nagrodzona i w końcu osiągnę zamierzony cel). Pierwszy dźwięk mleczka, który przełykała moja córunia - na jego brzmienie mogłabym drałować na koniec świata, żeby dać mojej kruszynce wszystko co najlepsze (i nie mam tutaj na myśli samego mleczka, ale też tę cudowną i niebywałą bliskość) - i to był najcudowniejszy moment, rzeknę nawet, że przełomowa chwila, która mi jako matce dodała skrzydeł w walce o pokarm dla dziecka. Córeczka błyskawicznie dorasta i zwyczajnie tych wszystkich chwil nie będzie pamiętać, ale ja zawsze będę mieć je w pamięci, zwłaszcza, że nasza walka o pokarm trwa nadal...

    OdpowiedzUsuń
  61. Karmienie to nie problem ... dla wielu jednak on istnieje. Zdane same na siebie, bez pomocy, pozostawione na pastwę losu, nie mogące liczyć na pomoc otoczenia. Szpitale nie wszędzie oderują pomoc doradcy laktacyjnego, a urządzenia do odciągania pokarmu nie dla każdej mamy są w zasięgu budżety. Choć o karmieniu piersią trąbi się na prawo i lewo, kobiety czują presję... Choć karmienie piersią to najpiękniejsze chwile w macierzyństwie, to jednak nikt nie uprzedza że boli, że bywają trudne momenty, że są chwile gdy pokarmu jest mniej i te dni kiedy mamy nawał mleczny . A szkoda, wiele Pań wiedziałoby co jest normalne. Wszędzie tylko sie czyta same "ochy i ahy" na temat karmienia. A co powinno być? Prawda ! Wszystkie dobre i złe chwile...
    Poród coraz bliżej! Trwoga, strach i bezsenność w nocy to już norma. Chęć karmienia piersią spędza sen z powiek... Czy się uda? Czy maluszek chwyci pierś? Czy będzie odpowiednia ilość mleka? Ukochaną czeka cesarka ze względów medycznych (to poród jak każdy inny, bez dyskryminacji). To dopiero wyzwanie. Mleko nie zawsze od razu się pojawia. A szkoda... Dlatego marzę o laktatorze Lovi, i Twoje przemyślenia, Twój post, Ten konkurs... po prostu spadły mi jak manna z nieba. Bez owijania w bawełnę piszę co leży mi na sercu. Poeta ze mnie żaden, lecz najbardziej na świecie kocham żonę i mającą przyjść na świat córeczkę, która już wywróciła mój świat do góry nogami a ja waruję każdorazowo gdy kopie w brzuszek żony. Pozdrawiam, wwiissnia@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  62. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  63. Moja przygoda z karmieniem wspaniała,
    Malutka kruszynka chętnie się zajadała,
    Mlekiem z piersi, był uśmiech na twarzy,
    O szczęśliwym rodzicielstwie każdy marzy.

    Wcale się nie bałam, czułam się odpływam,
    Tajniki swojego przeznaczenia odkrywam...
    Na każde zawołanie, była w stanie gotowości,
    A do mojego skarbka posiadam tyle miłości !

    Choć początkowa niepewność mnie nawiedzała,
    To moja dziecina do karmienia mnie przekonała,
    W zasadzie to dzięki niej siłę w sobie odnalazłam,
    I chęć na bycie wzorową matką w sobie znalazłam.

    Zmęczenie spędzało z powiek sen każdego dnia,
    A ja byłam taka szczęśliwa, nie odczuwałam zła,
    Bo choć miałam obolałe piersi i czasem szczypała,
    To moja mała kruszynka ssać pierś wciąż chciała.

    Gdybym tylko jednym słowem określić czas miała,
    To chwila karmienia w pamięci mojej pozostała...
    Jako CUDOWNE PRZEŻYCIE, to wspaniały jest czas,
    A spróbować karmić piersią powinna każda z nas.

    Jestem z siebie dumna, bo podołałam wyzwaniu,
    Byłam tak dumną matką przy każdym uśmiechaniu,
    Każde kolejne karmienie o dreszcze mnie sprawiało,
    A karmienie piersią ? Na zawsze w pamięci zapisało !

    szija26@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  64. Cześć Dziewczyny!:) W czerwcu urodzi się moje pierwsze dzieciątko - mała Fasolka. Od początku ciąży czułam się świetnie; dużo pracowałam zawodowo, ćwiczyłam, wykańczałam mieszkanie na przyjście Fasolki, żyłam jak przed ciążą albo czasem nawet intensywniej. Aż tu nagle moja pani ginekolog zakazała mi wszytkiego. Malutka jak na swój "brzuszkowy wiek' jest zdecydowanie za nisko co grozi, że może za wcześnie pojawić się na świecie. Od tego momentu miałam już tylko leżeć. To był ogromny szok; do tego momentu byłam pewna i dumna ze swojego ciała, że tak świetnie daje sobie radę, że jest najbezpieczniejszą oazą dla Fasolki...
    Odpoczywamy. Zrozumiałam, że to nie ciało mnie zawidło, to moja Malutka pokazała, że potrzebuje mojej maminej uwagi. Leżę, śpiewam jej kołysanki i czytam bajki - teraz jest czas tylko dla nas:)
    Kiedy się urodzi będzie już należała do całego świata, do taty, do dziadków, cioć i wujków ale naszą chwilą pozostanie magiczne karmienie. Dopiero uczę się bycia mamą, ale już dostałam porządną lekcję - lekcję pokory. Dlatego mam nadzieję i zrobię co się da żeby moją Fasolkę karmić piersią, żebyśmy miały tylko nasze magiczne chwile, które zapamiętam na całe życie. :)

    Zygamyga

    OdpowiedzUsuń
  65. U mnie z karmieniem od samego początku była walka. Wiedziałam, że chcę karmić piersią. Niestety przez ułożenie córci skazana byłam na cięcie cesarskie. Sam zabieg wspominam dość miło, ale to co działo się później już nie koniecznie. Wszystko odbyło się przed południem, dziecinę dostałam dopiero na następnej zmianie po 20 więc ją dokarmiono - trzy razy prosiłam, aby przynieśli mi mała, bo po pierwsze chciałam ją zobaczyć, przytulić a po drugie nakarmić. Kiedy w końcu doczekałam się małej przy boku w związku z tym, że musiałam leżeć na wznak sama nie potrafiłam sobie poradzić z jej przystawieniem. Położna mi pomogła, ale jeszcze nie zdążyła dobrze wyjść a mała już się oderwała i nici z karmienia. Byłam zła i rozgoryczona. Jedyny pozytyw tego wieczoru to to, że córcia już była ze mną i że akurat mogłam podziwiać Światełko do nieba, bo był finał WOŚP-u.
    Kolejne dni nadal przebiegały na walce, pomimo że mam doświadczenie medyczne nie mogłam sobie poradzić z karmieniem własnej córki. Denerwowała się i ona i ja. Odrywała sie, ja ją przystawiałam i tak w kółko. Pomimo pomocy położnych, nie szło nam to w cale. No i przyszedł nawał. Ratowałam się pieluchami tetrowymi, bo nadal nie mogłam porządnie nakarmić małej.Strasznie dużo pokarmu zmarnowałam przez to i pomimo mojej determinacji i samozaparcia byłam już gotowa się poddać. Aż w końcu na nocnej zmianie była "porządna położna" -imienia niestety nie pamiętam- przyszła do mnie do sali słysząc, że dziecko płacze. Poświęciła swój czas, porozmawiała, przystawiła no i poszła. Myślałam, że już nie wróci. Wróciła i dając mi nakładki na sutki powiedziała - nigdy nie zapomnę jej słów- albo Pani zacznie dzisiaj karmić albo już w ogóle nie będzie i proszę nie przejmować się panią obok, bo to Pani i Pani dziecko jest najważniejsze. I wiecie co? Udało mi się! W końcu mi się udało! Byłam dumna z siebie, bo w końcu poczułam się jak prawdziwa Mama. Moja przygoda z karmieniem trwała dwa lata i dwa miesiące. Sprawiało mi to niesamowitą radość, mój czas sam na sam z córcią. Więź jaka powstała między nami jest naprawdę wyjątkowa.
    Teraz jestem w drugiej ciąży- już bliżej niż dalej- i mam zamiar karmić piersią, bez dokarmiania butelką w szpitalu. Zaopatrzę się w nakładki i laktator, póki co nie taki super jaki można wygrać, ale nie chcę zmarnować ani kropli pokarmu, który jest tak cenny.

    OdpowiedzUsuń
  66. O jejku! Przede mną już tylko dotknąć nie lada wyzwanie karmienia piersią. Na świat mają przyjść dwa brzdące, dwóch muszkieterow. Jestem pierwszy raz w ciąży i chciałabym by o moje piersi zadbał i pomógł mi elektryczny laktator Lovi. Jest tyle rzeczy w które trzeba się zaopatrzyć by dać poczucie komfortu dzieciom a w naszym przypadku większość rzeczy x2. Chciałabym być tą szcześciarą i wygrać to cudeńko.
    Magdalena M

    Pozdrawiam i życzę wszystkim powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  67. Gratuluje oczywiście ale szkoda , ze tylko mężczyźni wygrali , ale oczywiście rozumiem . Może następnym razem męża poproszę o wypowiedzenie się zwiększę szanse na wygrana . Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I po co ten jad... Nigdzie nie było informacji, że jak się mąż wypowie to to zwiększy jego szanse. Panowie zaryzykowali i wygrali. Zresztą napisali naprawdę ciekawe komentarze, zupełnie inny punkt widzenia. Zasłużone nagrody!
      A standardowo jak jad w komentarzu, to autor jest "Anonimowy"

      Panowie, serdeczne gratulacje! Wy byliście dumni z żon, niech teraz one będą dumne!

      Usuń
  68. dziękuję ! Dane wysłałem !

    OdpowiedzUsuń
  69. Dziękuję bardzo! Wysłałem maila pod wskazany adres :)

    OdpowiedzUsuń
  70. Ej, ej!
    Nie fair! W poście napisałaś "abyście NAPISAŁY o początkach Waszego karmienia piersią a może właśnie spodziewacie się dziecka i dopiero zgłębiacie ten temat? Opiszcie swoje historie / przemyślenia a DWIE z Was nagrodzimy". W formie żeńskiej!
    W ramach wyjątku mogła chociaż jedna kobieta wygrać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak napisałam ale też nigdzie nie było podane, że udziału nie mogą wziąć mężczyźni. Tym razem postanowiłam nagrodzić obu panów tym bardziej, że ostatnim konkursie wygrały dwie mamy :)
      Pozdrawiam Malwina

      Usuń